Marek Niedźwiecki

Wczoraj widziałem zachód słońca. Głównie we wstecznym lusterku samochodu. Na A2. Jakoś miedzy 15 a 17. Cud natury... Wielkie, czerwone, tuż nad horyzontem. Prawie jak w Broome. Wyglądało, jak słonecznik zawieszony na niebie. Oj, Mniszek się odzywa. Jakiś ten niespodziałek taki nie poniedziałkowy. Rano było pięknie. Potem miało padać. Śniegiem i deszczem. "Here Comes The Rain Again". Znowu się nie sprawdziło...




Pogodynki mają dobrze. Powiedzą, co powiedzą, a będzie, jak ma być. Fajna robota. Wolę jednak zapowiadać piosenki. W każdy poniedziałek "do południa". A za dwa tygodnie w poniedziałek wyląduję w Hobart na Tasmanii. Właśnie stamtąd zdjęcia w dzisiejszym albumie. 2009 rok. Pirat strzelał słoneczniki w marcu, znaczy jesienią, a Gunia Lemonthyme w lipcu, znaczy zimą. Tak wiem, tam wszystko jest postawione na głowie. Wszystko jest inaczej. Ale jak pięknie?
Karen Carpenter zmarła 30 lat temu. Miała 32 lata. Głos z Nieba. Jak dobrze, że nagrała wiele pięknych piosenek. Mogę zawsze do nich wracać. Tylko dlaczego gram zawsze "This Masquerade" Leona Russella? Bo najpiękniejsza... Prawie tak samo, jak "A Song For You". Tę cudownie śpiewał Ray Charles (ale zaraz za Nim jest Kuba Badach!). Leon Russel a Writer. Taki jest.
Trzeba wierzyć! Jest 20.02 i właśnie się sprawdziła prognoza pogody na dziś. Pada śnieg z deszczem...
To sobie posłucham jeszcze raz Justina Haywarda "Spirits Of The Western Sky". Ładnie gra.