Studniówka

Marek | Blog Marka | 2008-03-09, 15:41

Tej prawdziwej, na sto dni przed maturą już prawie nie pamiętam, bo to było bardzo dawno temu. Zdarzyła mi się jednak właśnie kolejna. 100 dni w Złotych Przebojach. Jakie były? Każdy mógł usłyszeć. Można to było nawet zobaczyć na plakatach. Setka zaowocowała dziesięcioma wydaniami listy przebojów i to chyba najważniejsze. Będzie dobrze... Jest jeszcze jedna okazja dzisiejszego wpisu niedzielnego.

Dokładnie rok temu, 9 marca poprowadziłem Listę Przebojów Trójki z Sydney w Australii. Niemożliwe? Możliwe. Trzeba spełniać swoje marzenia. Miałem pietra. Bałem się o połączenie satelitarne, bałem się o to, czy przyjdą słuchacze. Wszystko się udało. Lista z jednego za najbardziej rozpoznawanych miejsc na ziemi… Piękna sprawa. Minął rok i prawie wszystko w moim życiu się zmieniło. Doskonale pamiętam tamten dzień. Był długi. Anka przyleciała na listę z Melbourne. Chodziliśmy po mieście. Zdjęcia, zdjęcia, zdjęcia… Było ciepło, pięknie, jesiennie. Marzec tam to już prawie jesień, ale słońce ostro dawało. W Blue Mountains można już wtedy znaleźć rydze. Mgły snują się po górach… Trzeba będzie wrócić i do tych wspomnień. Tuż przed listą usiedliśmy z Anką w Doyles. Kelner się zdziwił, że Anka zamówiła tylko kawę. Ja jakąś rybną przekąskę i kieliszek Chardonnay. Gardło ściśnięte. Bardzo chciałem, żeby już było po wszystkim. Bardzo. Było niesamowicie. Radio SBS reklamowało wprawdzie w swoim polskim serwisie, że będzie coś takiego się działo, ale ja trochę nie dowierzałem, że to się może udać. Tam, na końcu świata. Przez trzy godziny audycji przewinęło się przez nasze stanowisko chyba ponad stu Polaków. Głównie nowa emigracja, która pamiętała listę jeszcze z Polski. No i Jurek Woszczalski, który wyjechał z Szadku w 1962 roku i dobrze pamiętał moich dziadków i rodziców. Ja pamiętałem tyle, że on wyjechał wtedy jakby do raju. Australia. Po audycji czułem zmęczenie, ale przede wszystkim wielką ulgę. Udało się. Działa nam się historia. Padłem jak dwie dychy. Tym bardziej, że następnego dnia rano wchodziliśmy z Anką na Harbour Bridge. Kolejne wyzwanie… Same piękne wspomnienia. Postanowiłem, że w 2008 roku nie lecę do Australii, a tu Piraci donoszą, że w maju wybierają się do Kimberley. To jedno z najpiękniejszych miejsc na kontynencie. Jeszcze jedno, które muszę zobaczyć. Kiedy? Only Time Will Tell… A wracając do dziś i tych 100 Złotych Dni. Nie będę ich podsumowywał. Były, minęły… najważniejsze, że mogę robić to co lubię, a radio nadal jest „teatrem wyobraźni”. I tak niech zostanie.
27 marca już niedługo…
Zdjęcia dziś z 9 i 10 marca 2007 roku. Tylko Sydney… Tylko pięknie.

StudniówkaStudniówkaStudniówkaStudniówka
StudniówkaStudniówkaStudniówkaStudniówka
StudniówkaStudniówkaStudniówkaStudniówka
StudniówkaStudniówkaStudniówkaStudniówka
StudniówkaStudniówkaStudniówkaStudniówka

Pozostałe wpisy
» Prawie nie ma takich miejsc... (2024-03-28, 19:54)
» Dziękuję... (2024-03-26, 19:54)
» 24 Marka... (2024-03-23, 19:54)
» Cape Forestier... (2024-03-19, 19:54)
» Coś konkretnego... (2024-03-16, 19:54)
» Błędnik... (2024-03-14, 19:54)
» Frozen... (2024-03-07, 19:54)
» Rojst... (2024-03-05, 19:54)
» Koń jaki jest... (2024-03-02, 19:54)
» Kwiat czerwony... (2024-02-29, 19:54)
Marek Niedźwiecki RSS Feed

Ten blog to wyraz moich osobistych poglądów. MN