Dzień za dniem...
Spodobały się zdjęcia z Sydney, wracamy więc w to samo miejsce. Był 20 października 2016 roku. Późne popołudnie, bo wracałem z Manly. Prawie cały dzień spędziłem z Konradem, który tam mieszka - pozdrowienia. Statkiem powrotnym z Manly do Circular Quay. Światło było takie przyjazne, że mimo zmęczenia poszedłem do Opery. Znowu? Warto było...
Robiąc te zdjęcia byłem pewien, że będzie bardziej intensywnie. Orgia barw, kolorów i światła. Szczęśliwie mój aparacik jakoś to „wyrównał”. Pamiętam ten dzień...
Siedem lat temu odeszła Whitney Houston. Jak mogłem to dziś przegapić? Może dlatego, że wydaje mi się, że to było 7 miesięcy temu. Taki jest „ten złodziej czas”. Dziś urodziny Sheryl Crow, widziałem Ją na koncercie w Vancouver. Najlepszego! Jutro urodziny Chynny Phillips, Steve’a Hacketta, Michaela McDonalda. Gram „do południa” – niezbyt nagłe zastępstwo za kolegę, który w podróży. Zapraszam i życzę dobrego odbioru...
PS: jakoś nic MISIE w taką pogodę nie chce.
Pozostałe wpisy
» Wiosna przyjdzie i tak... (2021-01-21, 19:54)
» Blue Tuesday... (2021-01-19, 19:54)
» Pan Passenger... (2021-01-16, 20:12)
» Nagłe zastępstwo... (2021-01-15, 19:54)
» Krótki wzrok... (2021-01-14, 19:54)
» Kieruj się... (2021-01-12, 19:54)
» Zakamarki... (2021-01-09, 19:54)
» Zachodźże... (2021-01-07, 19:54)
» Dzień pierwszy... (2021-01-05, 19:54)
» 2021... (2021-01-02, 19:54)