Cairns...
A jednak jest zasięg. Bo tutaj jest bardzo nowocześnie... Nigdy wcześniej mnie tu nie było. Piękne miejsce. Ciepłe kraje. I na dodatek prawie 100% wilgotności. Na skutek błędu w systemie mamy zamiast normalnych pokoi w Mantra Esplanade "całe mieszkanie" na 7 piętrze. Trzy pokoje, trzy łazienki, kuchnia i living room. Wszystko ze 3 razy większe od mojego mieszkania w Warszawie...
No bardzo sympatycznie! Popłynęliśmy na Green Island. Na cały dzień. Rewelacja, znaczy wakacje. Poleżałem pod parasolem, obszedłem wyspę dookoła (40 minut po plaży w wodzie...), na lunch ryba z frytkami. Za dużo się naoglądałem tych ryb. Plaża trochę jak na Fraser Island. A może by tu zostać na resztę? Wróciliśmy do Cairns o 17. Obiad w niemieckiej? Znaczy golonka. Nigdy chyba nie widziałem takiej potężnej. Skąd tutaj biorą takie wielkie świnie? Tak, raz na jakiś czas lubię zjeść golonkę. Do tego białe piwo... Ale żeby w Australii? Stało się. Jutro Rain Forest. Znowu cały dzień w drodze. A potem padnę jak dwie dychy.
Zdjęcia na dziś: Green Island
Wino na dziś: Evans & Tate Butterball Margaret River Chardonnay 2016, Western Australia. Bo gorąco...
Pozostałe wpisy
» Stolica... (2023-05-30, 19:54)
» Canberra... (2023-05-27, 19:54)
» Wszystko będzie dobrze... (2023-05-25, 19:54)
» Pustynny groszek... (2023-05-23, 19:54)
» Karpniki... (2023-05-20, 19:54)
» Podróż sentymentalna... (2023-05-18, 19:54)
» Pizza z grzybami... (2023-05-16, 19:54)
» Schody... (2023-05-06, 19:54)
» Motyl... (2023-05-04, 19:54)
» Italiano... (2023-05-02, 19:54)