Marek Niedźwiecki

Miałem ostatnio wiadomość z Gdańska, że Mały Jeremi lubi oglądać moje zdjęcia, a jego faworytami sa wombaty. Piszesz i masz! Akurat podczas ostatniej podróży udało się "ustrzelić" fotoaparatem kilka okazów, więc czemu nie zadowolić Jeremiego? Może innym też się spodobają. Proszę Państwa - oto wombat tasmański...

Torbacz, kuzyn misia koala. Wcina tylko roślinki. Ma braci ciotecznych na kontynencie australijskim. Wombat australijski jest zagrożony wyginięciem, wombat szerokogłowy jest bardzo śmieszny. Ten tasmański jest chyba największy w rodzinie. Wombaty prowadzą nocny tryb życia, trudno je więc fotografować w dzień. Nam się udało. To było 15 lipca tego roku. Z Lemonthyme Lodge pojechaliśmy rano do Cradle Mountain. Na cały dzień… Ach, co to był za dzień! Piękny… Zaczęło się od pary wombatów przed wjazdem do parku narodowego. Nie tylko my zatrzymaliśmy przy nich samochód. Taka para o poranku to atrakcja turystyczna. Dzień się zaczął bardzo dobrze. Potem było ciężko, bo to prawdziwe góry, a na koniec dnia, kiedy już zeszliśmy z Cradle Mountain i słońce chyliło się ku zachodowi, wombaty wyszły na żer. Niesamowity widok. Ogromne przestrzenie rudawo zielonych traw i one… Takie czarne lub brązowe kępy życia. Na szczęście nie są zbyt ruchliwe i nie zwracały na nas uwagi. Zdjęcia wykonali Piraci Tasmańscy i Niedźwiedź Polski. Szkoda, że tak szybko robiło się ciemno i trzeba było wracać z parku…

Teraz u nas też za wcześnie robi się ciemno. W końcu już mamy grudzień. Przed 16 koniec dnia. Czy to jest normalne, Panie Doctorze? Dla mnie chyba jednak nie. Więcej czasu na czytanie, słuchanie, oglądanie. Lovely, jak mówią Anglicy.