Bungle Bungle

Marek | Blog Marka | 2009-07-28, 08:19

Jest wtorek, 28 lipca 2009.
Koniec mojej przygody w Kimberley. Katherine odwiozła mnie z Emma Goerge Resort do Kununura samochodem. Najpierw Gibb River Road, a potem Great Northern Highway. Stąd dziś po południu lecę przez Darwin do Melbourne. Powrót do nowoczesności. Te ostatnie dni w skrócie wyglądały tak:
Czwartek 23 lipca. Łodzią po Ord River od Lake Argyle do Lake Kununura. Niezwykle piękny zachód słońca...
Piątek, 24 lipca. Budzenie o 5. Kto by lubił? Lot z Kununurra do Bungle Bungle o 6. Tam śniadanie, a potem pół dnia marszu do Echidna Chasm i Mini Palms Gorge... Cudnie! Mój namiot ma nazwę "Mini Palms".

Sobota, 25 lipca. Ciągle w Bungle Bungle (i to był TEN dzień!). Piccaninny Walk i Cathedral Gorge. Prawdziwe Bungle Bungla... najbardziej fascynujące miejsce jakie widziałem na ziemi. Takie Ayers Rock i Olgas razem wzięte i pomnożone przez 100.

Niedziela, 26 lipca. Lot z Bungle Bungle do El Questro o 10 rano. Emma Gorge Resort to najpiękniejsze wakacyjne miejsce. Zamieszkałem na dwie noce w cabin 46. Jak w najlepszym hotelu. Miło wziąć prysznic po wycieczce w góry. No to idę do Emma Gorge...

Poniedziałek, 27 lipca. Z Emma Gorge do El Questro, a tam Zebedee Springs, gorące źródła. A potem rejs w Chamberlain Gorge. Z szampanem o zachodzie słońca.

A dziś już wtorek i nowoczesność. Telefon zadzwonił, gdy dojeżdżaliśmy do Kununurra. Gunia sprawdzała, czy wszystko OK. Tak, wszystko było perfekcyjnie zorganizowane. Jechałem, znaczy głównie latałem, sam. Bez grupy. Wszędzie czekał na mnie ktoś, kto wiedział, że to ja i dokąd mnie zabrać. Niesamowite. Wszystko o czasie, bez problemów. W tych najpiękniejszych miejscach pracują młodzi ludzie. Robią wszystko, żeby było miło. A przyjeżdżają tam głównie starszaki. Obawiałem się, że to może już nie dla mnie oferta. W Bungle Bungle, na spacerze do Piccaninny spotkałem kobietę siedzącą pod parasolem. Piła wodę z kubka, nie tak jak my wszyscy z butelek. Od razu było widać, że to dama. Starsza dama. Nie poszła na spacer, bo nie miała siły. Powiedziała: "mam 86 lat". Niewiarygodne? Ale tak było... Część turystów przyjeżdża tutaj, żeby posiedzieć na basenie, zjeść dobre posiłki. Też tak można, ale w takich okolicznościach przyrody warto to wszystko zobaczyć.

Następne przemyślenia, innym razem... Tak, to była niezwykła podróż. Pora teraz będzie uporządkować wspomnienia i zdjęcia. I jednych i drugich mam setki, może tysiące. A tu następne miejsca. Następne zdjęcia. Jutro Melbourne, a pojutrze pewnie coś znowu napiszę. Dziękuje za emalie z drugiego końca świata.

PS. Zdjęcia z wyprawy pojawią się wkrótce

Pozostałe wpisy
» Zimna wiosna... (2024-04-16, 19:54)
» Magiczne oko... (2024-04-13, 19:54)
» Weź to serce... (2024-04-11, 19:54)
» Zaćmienie... (2024-04-09, 19:54)
» Wojownicy... (2024-04-06, 19:54)
» Eagles... (2024-04-04, 19:54)
» Siłacz... (2024-04-02, 19:54)
» Biała kiełbasa... (2024-03-30, 19:54)
» Prawie nie ma takich miejsc... (2024-03-28, 19:54)
» Dziękuję... (2024-03-26, 19:54)
Marek Niedźwiecki RSS Feed

Ten blog to wyraz moich osobistych poglądów. MN