Za dwa tygodnie Wigilia...

Marek | Blog Marka | 2008-12-10, 19:10

Nie do wiary! Nie do wiary! Byłem dziś w Galerii Mokotów. Lubię tam wpaść, kiedy nie ma ludzi. Mam dwa, trzy ulubione sklepy z EMPIKiem na czele. Idę po konkretne zakupy. Ciżba ludzka w środku dnia. Gorąco, nie da sie za długo pochodzić. Wyglądało tak, jakby nikt w naszym kraju nie pracował. Wiem, są różne zawody i pracuje się na zmiany.

Dla odmiany wciągnęło mnie do sklepu z perfumami. Kupiłem nowy zapach mojej ulubionej marki. Zawsze te nowe kupowałem w ciemno, bo zawsze mi pasowały. Tym razem jest inaczej. Za słodki. Dobrze, że jestem mikołajem. Przyda się jak nic.
Wczoraj wieczorem robiłem zakupy w „rollinie” w Chicago. Janusz zadzwonił, a ja zamawiałem. Liza Minnelli, Barry Manilow, Herbie Hancock. Trochę nowości, trochę „piosenek z dzwoneczkami” na tubę. No właśnie… W Radiu Smooth Jazz Cafe grają już utwory przedświąteczne. Jak pięknie grają! Z nowości Kayah i George Michael. Ze staroci WSZYSTKO. Proszę posłuchać, bo to jeszcze tylko dwa tygodnie takiego grania. Dlatego też na razie nie przeszkadzam z nowościami. Niech nam dzwonią! Porcja przedsylwestrowa pojawi się dopiero 30 grudnia. Dziś w Warszawie koncert Dionne Warwick. Nie poszedłem… Widziałem Artystkę w genialnej kondycji na koncercie w Radio City Music Hall w Nowym Jorku lata temu. Śpiewała w towarzystwie orkiestry Burta Bacharacha. Marzenie… Chcę Ją właśnie taką pamiętać. „Nie iść drugi raz na koncert tego samego artysty”. Tak sobie kiedyś postanowiłem, po następnym koncercie Michaela Jacksona. Ta zasada nie działa, gdy mam szansę zobaczyć koncerty takich Artystów, jak: Basia, Pat Metheny, TOTO… Jakoś mi się to sprawdza.
10 grudnia 1926 roku urodziła się moja Mama – Kazimiera Kopeć. W małej wiosce Policzko, koło Przedborza. Wszystkie najpiękniejsze letnie wakacje pamiętam stamtąd. Smak i zapach prawdziwego chleba, który piekła Babcia Zosia. Zsiadłe mleko, które można było kroić nożem. Masło robione ze śmietany. Jajka podkradane kurom, żeby je w sklepie za ścianą wymienić na oranżadę. Spanie na sianie. Wiśnie jedzone prosto z drzewa. Takie miłe, małe wspomnienia. Kwiaty z fotoalbumu dziś mamy dla Mamy. To było popołudnie w Sydney. Zbierało się na burzę. Lunął deszcz. Niebo było niezwykłe. Tylko przez kilka minut. Strzeliłem kilkanaście zdjęć. Nie zapomnę tej chwili. Takie trzeba łapać i trzymać w pamięci. Może się kiedyś przyśnią?
Pozdrowienia dla wszystkich dzisiejszych jubilatów…

Za dwa tygodnie Wigilia...Za dwa tygodnie Wigilia...Za dwa tygodnie Wigilia...Za dwa tygodnie Wigilia...
Za dwa tygodnie Wigilia...Za dwa tygodnie Wigilia...Za dwa tygodnie Wigilia...Za dwa tygodnie Wigilia...

Pozostałe wpisy
» Prawie nie ma takich miejsc... (2024-03-28, 19:54)
» Dziękuję... (2024-03-26, 19:54)
» 24 Marka... (2024-03-23, 19:54)
» Cape Forestier... (2024-03-19, 19:54)
» Coś konkretnego... (2024-03-16, 19:54)
» Błędnik... (2024-03-14, 19:54)
» Frozen... (2024-03-07, 19:54)
» Rojst... (2024-03-05, 19:54)
» Koń jaki jest... (2024-03-02, 19:54)
» Kwiat czerwony... (2024-02-29, 19:54)
Marek Niedźwiecki RSS Feed

Ten blog to wyraz moich osobistych poglądów. MN