Śnieżka

Marek | Blog Marka | 2009-03-19, 17:27

Te zdjęcia są sprzed kilku lat. Czy schronisko i obserwatorium meteorologiczne będą tak jeszcze wyglądały? Na pewno, ale trochę to potrwa. Ciężkie zimy zrobiły swoje. Kiedy zobaczyłem w gazetach i telewizji zniszczenia obiektu zrobiło mi się przykro. I wróciły wspomnienia. Byłem na Śnieżce kilka razy. Ten był najpiękniejszy...

Miejscowi mówili wtedy, że taki wieczór, takie światło, taka widoczność zdarzają się tam tylko kilka razy w roku. Jeśli się zdarzają. Mieliśmy szczęście. Wchodziliśmy na górę od rana. Po wejściu (nie było najłatwiej, kilka razy zmieniałem spocone t-shirty) zjechaliśmy kolejką do Czech. Na knedliki, smażeny syr, piwo… Kiedy późnym popołudniem wjeżdżaliśmy na górę śnieżyło. Ale tylko trochę. Taka jesienna pogoda. Na górze mieliśmy światło, jakie widać na zdjęciach. Cudo… Niewiarygodne widoki. Zamykałem oczy, otwierałem i nic nie znikało. Następnego dnia mieliśmy iść ze Śnieżki przez Śnieżne Kotły do Hali Szrenickiej. Niezła trasa…
Rano obudziło mnie słońce w oczy. Była 6. Odwróciłem się na drugi bo, a kiedy obudziło mnie dwie godziny później za oknem siąpił deszcz. Nic to, pomyślałem, zjemy śniadanie i pogoda się zmieni. Po dwóch piwach, około 10 zaczęło padać. Tak naprawdę. Męska decyzja i idziemy. Nie mieliśmy żadnego innego wyjścia. Znaczy mogliśmy pić piwo na Śnieżce przez cały dzień… Wybraliśmy drogę. To był dzień! Zmoczyło nas 8 razy. Między deszczami bywało nawet słońce. Podczas 7 ulewy chciałem się poddać i zostać w górach. To by mi na pewno oszczędziło wielu ważnych decyzji… Niestety nasz „przodownik” Leszek mówił, że trzeba iść. Mimo wszystko. No to poszlim. Moja czarna kurteczka, taka okryjbidka przemakała niestety. Jedyne, co miałem suche to skarpety w butach. To mnie chyba uratowało. Kiedy koło 18 dotarliśmy na Halę Szrenicką i zobaczyłem kolejną chmurę deszczową w pobliżu, odmówiłem współpracy… Na szczęście na halę można dojechać 4x4 z Kamieńczyka. Jak dobrze! Kiedy znaleźliśmy się w Kamieńczyku kaszanka z rusztu smakowała mi jak nigdy wcześniej i później. Człowiek widać tak ma. Sauna w „Lesie” zrobiła swoje, następnego dnia miałem już tylko dobre i piękne wspomnienia. Żadnego przeziębienia, a jakie zdjęcia! Do dziś pamiętam ten dzień, choć minęło kilka lat.

Od trzech dni słucham prawie bez przerwy „It’s That Girl Again”, nowej płyty Basi. CD mam z Japonii (dzięki Robert!). Amerykańska premiera już w najbliższy wtorek. Polska w kwietniu. Na razie zapraszam na sobotę do „Złotych, słodszych i najsłodszych”, oraz do oglądania załączonego filmu. Świetnie zrobiony… Miłych wspomnień!





ŚnieżkaŚnieżkaŚnieżkaŚnieżka
ŚnieżkaŚnieżkaŚnieżkaŚnieżka
ŚnieżkaŚnieżkaŚnieżkaŚnieżka
ŚnieżkaŚnieżkaŚnieżkaŚnieżka
ŚnieżkaŚnieżkaŚnieżkaŚnieżka

Pozostałe wpisy
» Jeden film... (2024-12-10, 19:54)
» Ciąg dalszy nastąpił... (2024-12-07, 19:54)
» Znów zaczęli grzać... (2024-12-05, 19:54)
» Grudzień... (2024-12-03, 19:54)
» Sydney na zielono... (2024-11-30, 19:54)
» To tylko sen... (2024-11-28, 19:54)
» Jeszcze przed chwilą... (2024-11-26, 19:54)
» Biała zima... (2024-11-23, 19:54)
» Zima niebieska... (2024-11-21, 19:54)
» Forever Young... (2024-11-16, 19:54)
Marek Niedźwiecki RSS Feed

Ten blog to wyraz moich osobistych poglądów. MN