Kiedy umrę kochanie...

Marek | Blog Marka | 2008-06-04, 15:53

To jest tytuł wiersza Haliny Poświatowskiej. Śpiewa ostatnio ten wiersz, pięknie zresztą, Janusz Radek. W szkole średniej, a więc prawie 40 lat temu poznałem jej autobiograficzną "Opowieść dla przyjaciela". Tak się zaczęła moja fascynacja poezją Pani Haliny. Pani Halina... Zmarła w 1967 roku, mając zaledwie 32 lata. Miała chore serce, ale chyba przez to niezwykłą wrażliwość. Nie jestem znawcą gatunku, ale moim zdaniem napisała jedne z najpiękniejszych erotyków w historii naszej poezji.

Większość Jej wierszy jest o miłości i śmierci. W latach 80 porwałem się na karkołomne zadanie. W nocnych audycjach czytałem wybrane wiersze, takie które mógł przeczytać mężczyzna, a do tego grałem współczesną muzykę. Jak to pięknie pasowało. Halina Poświatowska, a obok Genesis, Pink Floyd, Depeche Mode, Prince, King Crimson, Yes… Wspaniała przygoda. I bardzo stresujące zajęcie. Wprawdzie w szkole uczestniczyłem w zajęciach koła recytatorskiego (stąd ta „Opowieść dla przyjaciela”), ale tutaj to było prawdziwe radio i miliony słuchaczy. Skończyłem więc tę przygodę bez żalu, za to z telegramem typu, zrozumiałam, przyjeżdżam, czekaj na dworcu… Od wtedy wiem, że nie wolno się zbliżać do słuchacza na intymną odległość. Zawsze się człowiek uczy na swoich błędach. Miłość do poezji Poświatowskiej jednak mi pozostała. Pierwsze tomiki miałem odbijane na ksero. Takie były czasy. Teraz mam chyba wszystkie, niektórych nawet po kilka sztuk. Tak na wszelki wypadek. Czasem czytam sobie Jej wiersze, lubię to robić… Nic się nie zestarzały.

Wiadomość o śmierci Agaty Mróz dotarła do mnie jakoś przed południem i do teraz mnie trzyma. Walczyła z chorobą. A myśmy trzymali za nią kciuki. „No przecież nie może umrzeć. Taka świetna, odważna kobieta, wspaniała sportsmenka i ma tylko 26 lat!”. Sam też tak myślałem. Odeszła dziś rano. C’est la vie. Taka jest śmierć. Kiedy odchodzi Bo Didley (wczoraj, miał 79 lat) mówimy, że miał piękne, długie życie. Wiele przeżył, wiele stworzył. Żal, ale taka jest kolej rzeczy. Kiedy umiera młody człowiek po prostu trudno nam się z tym pogodzić…
Trzeba żyć do pełna, „endżojować” ile wlezie, bo nie wiadomo, kiedy nasza kolejka. Piraci wreszcie się odezwali z dziczy, w którą wjechali (Perth – Broome w Zachodniej Australii). Dwa i pół tygodnia w podróży, a więc są prawie dokładnie na półmetku. Gunia pisze, że dobrze zrobiłem nie jadąc z Nimi, bo strasznie bym klął na trudne warunki podróży. No to dobrze, że mnie tam nie ma. Tym bardziej, że u nas już takie piękne lato… Dziś w foto galeryjce zdjęcia z majowego świtu w Sydney. Pirat testował aparat, a Gunia foto shop. Nieźle wyszło. Teraz już czekam na ich zdjęcia z wyprawy. Za kilka tygodni na pewno się tutaj pojawią.

No to w sprawie życia do pełna to jutro „do Bydgoszczy będę jeździł!” na spotkanie autorskie w bibliotece (ciągną się za mną te biblioteki…), a w sobotę pojadę chyba jednak na sentymentalne spotkanie z koleżankami i kolegami, z którymi 30 lat temu kończyłem Wydział Budownictwa w Politechnice Łódzkiej. To będzie w Bełchatowie.
Relacja ze spotkań i moja Top 30 dopiero w niedzielę pojawią się na stronie. Inaczej być nie może…

Kiedy umrę kochanie...Kiedy umrę kochanie...Kiedy umrę kochanie...Kiedy umrę kochanie...
Kiedy umrę kochanie...Kiedy umrę kochanie...Kiedy umrę kochanie...Kiedy umrę kochanie...

Pozostałe wpisy
» Dziękuję... (2024-03-26, 19:54)
» 24 Marka... (2024-03-23, 19:54)
» Cape Forestier... (2024-03-19, 19:54)
» Coś konkretnego... (2024-03-16, 19:54)
» Błędnik... (2024-03-14, 19:54)
» Frozen... (2024-03-07, 19:54)
» Rojst... (2024-03-05, 19:54)
» Koń jaki jest... (2024-03-02, 19:54)
» Kwiat czerwony... (2024-02-29, 19:54)
» Zima... (2024-02-27, 19:54)
Marek Niedźwiecki RSS Feed

Ten blog to wyraz moich osobistych poglądów. MN