Miasta na G: Gliwice...
Niedziela. 7 rano. Taxi na Centralny. 30 złotych. Pociąg punktualnie... Miejsce 62. Odjazd na sygnał gwizdka. To się nie zmieniło. Dworzec w przebudowie. Wszystko na Euro 2012. Na Zachodniej do wagonu, w którym podróżuję wchodzi dwóch pasażerów. Cały pociąg pusty, a oni wchodzą do mojego przedziału. Nie pośpię, nie poczytam. Pan Pierwszy mówi dzień dobry i siada. Pan Drugi mówi: dzień dobry Panie Marku!
Księża z Zabrza. Wracali z Gruzji i Armenii. Samolot wylądował na Okęciu o 6.30. Około 7.30 wchodzili do pociągu. Cudem zdążyli... Księżom cuda zdarzają się pewnie częściej. Podróż minęła jak jeden kwadrans. Była na śniadanie jajecznica z 3 jaj dla każdego. "Jest Pan na naszym terenie, Musimy o Pana zadbać!". Na dworcu w Katowicach remont. Euro 2012. Do Gliwic jakieś 30 kilometrów. Piękną autostradą! Jest jednak lepiej. A ma być jeszcze lepiej. Jeszcze lepiej? No to nic, tylko się cieszyć...
Cała Polska czyta dzieciom. Ja czytałem Kubusia Puchatka. Od 11.45 do 12. Nie dałem rady całe 20 minut dziennie, codziennie. Pół kina dzieci, pół kina rodziców. Niezwykłe wyzwanie. Poczytać dzieciom tak, żeby się nie nudziły. Kwadrans to i tak chyba nieźle, prawda? O Kangurzycy i Maleństwie, bo miało być o Australii. Mój ulubiony bohater to jednak Prosiaczek. To się od lat nie zmieniło.
Po pierwszym spotkaniu spacer po mieście. Kiedyś bywałem w Gliwicach u Majki i Andrzeja, ale to było 25 lat temu. Nigdy wcześniej nie widziałem Teatru Miejskiego. Teatr w Ruinach. Robi wrażenie. Niezapomniane. Może uda się powrócić?
Obiad. Śląski. Rosół z makaronem - pycha i gorący. Tak jak lubię. Rolada, kluski śląskie i modro kapusta. Znowu pycha, ale za dużo! Na deser nie ma miejsca. Kawa i dalej po mieście. Chwila odpoczynku, a nawet ze dwie. Spotkanie o 16 już bez stresu. O Australii mogę długo i wszędzie. Zwłaszcza przed projekcją filmu "Australia". Kręcony miedzy innymi w Kimberley National Park. Same dobre skojarzenia... Godzina mija szybko jak kwadrans. Kolejny kwadrans. Z Gliwic do Warszawy zabieram bukiet kwiatów, dużo do czytania (czytanie jest ważne!) i miłe wspomnienia. Pociąg wyjeżdża punktualnie. Miejsce 62. W tym samym wagonie powrotnym. Tym razem mam czas na czytanie. Niezwykła historia Chaveli Vargas. Człowiek się uczy całe życie. No właśnie... Wsiadam do taksówki na Centralnym. Bez rozglądania się. Remont. Dobrze, ze jest taxi! Pan jedzie szybko i pewnie. Na koniec chce skręcić w prawo, zamiast w lewo. Ale ja wiem, jak jechać. 60 złotych. Nie dyskutuję. Za gapowe trzeba płacić. Home Sweet Home...
Wczoraj byłem się zaszczepić przed podróżą do Indii. Druga porcja szczepionek. Tym razem bolało. Gorączka i te sprawy. Trzęsło mnie, więc sen niespokojny. O Szadku. Ciekawe dlaczego... Dziś już dobrze. Bardzo dobrze. Trochę bolała mnie noga (poszczepiennie!), więc bez wycieczki do Wilanowa. Liści pożółkła zieleń. Tak szybko...
Jedna z uczestniczek niedzielnego spotkania powiedziała, że na moich zdjęciach jest za mało kwiatów. Czy lawenda to kwiaty? Tasmania w styczniu tego roku. Zdjęcia Guni i Pirackiego...
O! Nad moim miastem właśnie przechodzi burza. Taka z piorunami i błyskami. Ostatnia letnia burza? Dobrze, że pada, będą grzyby!
Pozostałe wpisy
» Jeden film... (2024-12-10, 19:54)
» Ciąg dalszy nastąpił... (2024-12-07, 19:54)
» Znów zaczęli grzać... (2024-12-05, 19:54)
» Grudzień... (2024-12-03, 19:54)
» Sydney na zielono... (2024-11-30, 19:54)
» To tylko sen... (2024-11-28, 19:54)
» Jeszcze przed chwilą... (2024-11-26, 19:54)
» Biała zima... (2024-11-23, 19:54)
» Zima niebieska... (2024-11-21, 19:54)
» Forever Young... (2024-11-16, 19:54)