Marek Niedźwiecki

Bo wspomnienia są najpiękniejsze? Kolega zapytał dziś: "to lecimy w marcu do Barcelony?". Lećcie... Ja już tam byłem w marcu 2017 roku. To pierwsza porcja wspomnień. Następna to październik 2017 - Las Vegas. Oba miasta z tych, "które nigdy nie śpią". Tak, wolę Barcelonę, ale fajnie było zobaczyć Las Vegas. Miło i smacznie zjeść dorsza w La Fonda, ale omlet na śniadanie w Hotelu Venetian - mógłby mi się choć przyśnić. W Barcelonie wino hiszpańskie, ale w Las Vegas szukałem jednak australijskiego. Jest wszędzie...




Na zdjęciu wiodącym Kanion Antylopy, zwany także Kanionem Korkociągu. Wszystko mi się z winem kojarzy. W rezerwacie Indian Nawaho, w Arizonie. Właściwie nie wiedziałem czego się spodziewać, kiedy staliśmy w długiej kolejce do wejścia. Koniecznie! To jedno z najbardziej niezwykłych miejsc jakie widziałem. W zasadzie nie bardzo mogę uwierzyć w to, co widziałem. Jak dobrze, że mam zdjęcia...
Rano pognałem po jabłka. Celesta jeszcze jest na stanie! A potem zrobił się piękny dzień ze słońcem. Blisko zera, ale do robienia kroków w sam raz. Zupa minestrone z sobotniego rosołu -n pycha. Bedzie jeszcze na dwa razy. Odgrzewana ponoć lepsza. Kolega napisał, że nowa płyta Mariah Carey jest dobra. Nie moja, nie moja, nie moja... Chętnie uwolnię, jeśli ktoś by miał ochotę. To wrzuciłem do odtwarzacza "a good year". Najpierw film, a potem muzyczną ścieżkę. Brawo Russell Crowe. Ponoć widuje się go z Celine Dion. Koncert Celine w Las Vegas - świetny, ale o tym już pisałem. No i to by było na tyle. Za miesiąc Boże Narodzenie, a tydzień później Top (pot) Wszech Czasów.
PS: Żebym tylko nie zapomniał, że jutro antena!