W Łodzi...

Marek | Blog Marka | 2007-12-06, 18:49

Wypełniałem dzisiaj dokumenty i nagle dotarlo do mnie, że "Złote Przeboje" to moja trzecia praca w życiu. Nie licząc Studenckiego Radia "Żak" w Politechnice Łódzkiej. No tak, ale to poza samą przyjemnością była praca społeczna. Pracę dyplomową obroniłem w swoje 25 urodziny, tak wyszło. Już wtedy byłem spikerem Polskiego Radia. Od 1 maja 1978 roku pracowałem w łódzkiej rozgłośni. Nie łatwo było wtedy dostać sie do pracy w radiu. Chciałem być redaktorem muzycznym, ale wygrałem konkurs na spikera...
To był przypadek. Asia "Chanson" znalazła ogłoszenie, że szukają spikerów. Zgłosiliśmy się prawie w ostatniej chwili i... to my zostaliśmy przyjęci do pracy. Oboje z "Żaka'. Asia na niedługo, ja na resztę życia. W rozgłośni znałem już wtedy prawie wszystkich, bo wcześniej odbywałem tam praktyki wakacyjne (rezygnując z wymarzonej wycieczki do Włoch). Byłem także współpracownikiem Józka Wojcieszczyka (nadawał z Łodzi do "Radiokuriera"). Znałem Alinę Dragan (wtedy jeszcze Pannę Kurpiel), przyjaźniliśmy się chyba od czasu moich praktyk w 1976, albo 77 roku? Muszę to przy okazji sprawdzić w starym dzienniku. Radio wciągnęło mnie bez reszty. Wcześniej marzyłem tylko o Trójce, ale Radio Łódź też było OK. Stamtąd mogłem zaatakować Warszawę i tak sie później stało. W "Żaku" prowadziłem moją pierwszą listę przebojów. Nazwałem ją odkrywczo "20 przebojów". I poszło... W akademikach powiesiłem skrzynki, do których można było wrzucać kartki z propozycjami. We czwartek w nocy opróżniałem skrzynki, a w piątek (PIĄTEK) prowadziłem kolejne notowania. W soboty i niedziele radio milczało, bo my pracownicy wyjeżdżaliśmy do domów po wałówki. Coś trzeba było jeść. Były trudne lata 70. Eagles, Boston, Kansas, Simon & Garfunkel, Bay City Rollers... Takie hity pojawiały się na liście. Polskich nie pamiętam. No może poza "Córką grabaża" i "Myśmy są wojsko", ale to były takie wybryki i "przygody z piosenką". Kawałek historii... W Żaku" pracowałem chyba do 1981 roku. Z przyjemnością i radością, bo mogłem tam robić, co chciałem. W "dużym radiu" prowadziłem między innymi "Discoramę - Sobotni Klub Płytowy". Grałem tam całe płyty. ELO, Gerry Rafferty, Al Stewart. Są słuchacze, którzy pamiętaja to do dziś. Dla Warszawy robiłem co mogłem. Czasem udało mi sie sprzedać "nową płytę" do niedzielnej audycji w Trójce. Grześ Wasowski ciągle mi przypominał, jak trzeszczał koncertowy album Manhattan Transfer. Płyty były tylko analogowe... Więcej robiłem dla Jedynki. Głównie Studio Gama. Gdyby nie stan wojenny... Ale o tym może innym razem. Na zdjęciu z łódki ten chudziak to ja, za mną żona Karola, poza tym Jola i ta druga dziewczyna, ktorej nie rozpoznaję...

Pozostałe wpisy
» Wyłącz i włącz... (2024-11-07, 19:54)
» Forever... (2024-11-05, 19:54)
» Zaduszki... (2024-11-02, 19:54)
» Cukierek albo... (2024-10-31, 19:54)
» Barwy jesieni... (2024-10-29, 19:54)
» Wiosna w Hobart... (2024-10-26, 19:54)
» Vancouver... (2024-10-24, 19:54)
» Barwy ziemi... (2024-10-22, 19:54)
» Sydney na kliszy... (2024-10-19, 19:54)
» Dwie wyspy... (2024-10-17, 19:54)
Marek Niedźwiecki RSS Feed

Ten blog to wyraz moich osobistych poglądów. MN