Dzień zaduszny...
W radiu "do południa" grałem "muzykę ciszy". Myślałem o Mamie, Tacie, Ewie... O tym, że warto przeżyć każdy dzień dobrze. Tyle naszego... Pięknie dziś było. Ciepło i słonecznie. Jak nie w listopadzie. Moją trasę chodzenia remontują od jakiegoś czasu. Pewnie chcą zdążyć przed zimą. No to ja sobie wymyślam inne trasy. Warszawa da się lubić... Pamiętam, jak w 1982 roku wymyśliłem sobie trasę z Banacha w prawo i w stronę lotniska...
Lotnisko. Znaczy powrót do tematu. „Niedziela na głównym”. Spacer jesienną ulicą w stronę lotniska? Pięknie było. I wcale nie było ważne, że obok jechały auta. Lubię się zamyślić, a wtedy nic obok nie jest istotne. A kiedy z Grójeckiej, róg Banacha przeniosłem się na Bonifraterską, róg Konwiktorskiej, to latem chodziłem nad Wisłę. A jesienią na Starówkę. U Bonifratrów kupowałem „maść kremową”. Była tłusta, świetnie się wchłaniała. Dobra na Góry Izerskie i na Australię. Nadal ją sprzedają, ale jakoś ona już nie taka. Ani nie maść, ani nie kremowa. Mazidło raczej… Wszystko się kończy, wszystko przemija. Nie mogę trafić na prawdziwy chleb w mojej okolicy. Wszystko, co kupuję, to jednak wyroby „chlebopodobne”. A piec chleba domowego nie umiem. Nie używam piekarnika. No tak mam! Takie tam zwierzenia najcichsze…
Płyta na dziś: „If I Can Dream” Elvis Presley with the Royal Philharmonic Orchestra (2015). Za półtora roku minie 40 lat od śmierci Króla Rock & Rolla, a On ciągle nagrywa? Najlepiej zarabiający Artysta po śmierci. Tak też trzeba umieć. Kawał dobrej roboty wykonali producenci albumu, panowie Nick Patrick i Don Reedman. To brzmi świetnie! Zwłaszcza duet Elvisa z Michaelem Buble’. Warto posłuchać, jak brzmi Presley nowocześniej… Executive Producer, znaczy Priscilla Presley, czyli była Królowa pewnie tylko liczyła kasę, ale kto bogatemu zabroni?
Zdjęcia na dziś: australijski przekładaniec, czyli zdjęcia, które wybrałem do książki. Nie wszystkie się zmieściły, to zrozumiałe. Ale tutaj? Zawsze mogą po nie sięgnąć.
Wino na dziś: (z cyklu: ostatnia flaszka!). Two In The Pouch Shiraz Cab Sav 2009, Possum McLaren Vale, South Australia. Już mi żal, że nie mam więcej…
Następna stacja – środa, bo we czwartek o tej porze to ja będę w Łodzi.
PS: przepraszam z dołu za godzinne opóźnienie. Program odmówił…
Słabiak.
Pozostałe wpisy
» Śnieżka w śniegu... (2024-09-14, 19:54)
» Jesien w Chicago... (2024-09-12, 19:54)
» Przez Samolot... (2024-09-10, 19:54)
» Pomyka jesień... (2024-09-03, 19:54)
» Park Narodowy Zion, Utah... (2024-08-31, 19:54)
» Wielki odlot... (2024-08-29, 19:54)
» Taj Mahal, Agra... (2024-08-27, 19:54)
» Nagłe zastępstwo... (2024-08-24, 19:54)
» Bryce Canyon... (2024-08-22, 19:54)
» Kangaroo Island... (2024-08-20, 19:54)