Marek Niedźwiecki

U nas jesień, w Australii - wiosna akurat... Gunia donosi, że w Hobart już przekwitły magnolie. Ale poza tym wszystko kwitnie. Nasza jesień na razie też piękna. ciepła i słoneczna. A w górach? Zimno i ma padać cały tydzień. Dlatego zmieniłem plany. Nic nie muszę... A że mnie przeziębiło, to jednak dziś rosół grzybowy. W domu choroba - trzeba rosół ugotować. To chyba z "Czterdziestolatka"? Wszystkiego nie da się wygumkować z pamięci...




Gumkowanie… Jak dobrze, że radio jest ulotne. A przynajmniej było w moich czasach. Poza pamięcią nic nie zostanie. Nie ma w archiwum Trójki żadnej mojej audycji. I dobrze, nie trzeba będzie kasować… W naszych obecnych nowoczesnych czasach w sieci nic nie ginie. Chyba dlatego przestaję jeździć na autorskie spotkania w bibliotekach. Prawie każde pojawia się w sieci, a wyrwane z kontekstu zdania robią raczej źle niż dobrze. Rosół wyszedł jak zwykle smaczny. Pojutrze będzie z niego zupa grzybowa ze świeżych prawdziwków i podgrzybków. Jeśli będą jutro w ofercie bazarku. Nowy przepis na taką grzybową mówi, że grzyby trzeba podsmażyć z cebulą przed dodaniem ich do wywaru. Za dwa dni napiszę, jak się udała…
Zdjęcia na dziś: Cape Tribulation – przylądek w stanie Queensland, Australia. 110 kilometrów od Cairns. To było 13 października 2016 roku. Gdybym wtedy wiedział, że za 4 lata przyjdzie pandemia? Mądry Polak po szkodzie. Znowu się sprawdziło… Ten przylądek to kolejne piękne miejsce na mapie moich podróży. Na blogu zostaniemy tam na jakiś czas, choć ta wycieczka z Cairns trwała tylko kilka godzin. W pięknym i luksusowym hotelu w Cairns zdalnie układałem kolejność Smooth Jazz Cafe 16. Tak było…
Na Spotify z mojej listy lat 70 gra mi właśnie „Lonely Days” Bee Gees. I jest pięknie!