Jaka jest różnica między Czarodziejką, a Czarownicą? Jakieś 30 lat... Melody Gardot jest i taka, i taka. Kto jeszcze pamięta Jej koncert w Studiu imienia Agnieszki Osieckiej? To było 26 września 2009 roku. Koncert był magiczny. Porównywalny z tymi, jakie wykonały w tym miejscu Tori Amos, Diana Krall, Katie Melua... To po tym koncercie Melody powiedziała Piotrowi Baronowi, że Jej babcia była Polką. I że pamięta z dzieciństwa...
(Dalej…)
No to się zaczęły! Londyn - piękne miasto. Kiedyś mi się marzyło, że jak się zdarzy taka impreza gdzieś blisko, to bym chciał tam polecieć, zobaczyć, poczuć atmosferę. Już nie mam takich marzeń. Wystarczy mi telewizor. "Rzeczy zmieniają się". W 1985 roku byłem w Moskwie na Światowym Festiwalu Młodzieży. Ja już wtedy nie taka znów młodzież, ale byłem z Trójki, żeby relacjonować. Było prawie jak na igrzyskach...
(Dalej…)
Mam jak diabli! No tak, zachciało się chodzenia po górach. Nawet takich przyjaznych, jak Góry Izerskie. Słaba kondycja. Zakwasy się rozchodzi, a wspomnienia pozostaną. A tu upał akurat, znaczy powrót temperatury w okolicach 30 stopni Celsjusza. W nocy lało. Na bazarku nic nie wyrosło. Znaczy prawdziwków i podgrzybków brak. Za to jabłka wyglądają już nieźle. A morele! Palce lizać, bo sok aż kapie... Obfitość lata.
(Dalej…)
Bardzo było intensywnie. W piątek "elpetrójka" z Warszawy. Lot do Wrocławia o 16.10. Tym razem bez spóźnienia. Lotnisko piękne. Do ARTHotelu w towarzystwie Litewki i Rumiana. Nowe Horyzonty... Festiwal widać w mieście. Lista na Rynku. Ciżba ludzka. Kolacja po Liście z forum lpmn. Sola pod prawdziwkami. Pycha... Krótka noc. Markomania z Teatru Lalek. Z pysznym ciastem i kawą latte. Potem Masala. Butter Chicken.
(Dalej…)
Trzeba korzystać, bo jest sezon na kurki! Nie na Misia. A właśnie, wczoraj były urodziny Stanisława Tyma. Dzwoniłem, ale się nie przebiłem. Pewnie wszyscy dzwonili. Stachu, wiesz, że Ci dobrze życzę. Augustowska nalewka sprzed roku jeszcze stoi. Czeka na dobrą okazję. Byłaby taka w Szklarskiej za kilka dni, ale jak tu zabrać taki baniak? W sprawie "biurka turystycznego" Czytelnik proponuję światową nazwę "Feel Free As A Bear"...
(Dalej…)
Że też ja na to nie wpadłem! Zakłada się biuro podróży, wysyła kilkuset turystów po świecie, a potem plajta. Jakoś sobie poradzą z powrotem. My za to zapłacimy. Świetny pomysł! Tylko jak potem spać spokojnie? Moje biurko podróży wysyła Czytelników do Australii, Nowej Zelandii, na Korsykę, do Indii, Nepalu, Tajlandii. Do USA i Kanady. Prawda, że ciekawa oferta? Na dodatek kosztuje tylko trochę czasu na oglądanie zdjęć...
(Dalej…)
"Poro, poro lipcowa, poro jarzyn i warzyw". To prawie jak z grudniem i kartkami świątecznymi, których już się prawie nie wysyła. Prawie robi różnicę. Lubię robić zakupy na moim bazarku. Ale nic nie zastąpi produktów lokalnych, ze swojego ogrodu. Czuję to w Lipiu u Aliny, w Szadku u Elki. Ale, że nie codziennie jest niedziela, ciesze się dniem powszednim na bazarku. Pomidory, fasolka, bób, bakłażany, kapustka. Rewelacja...
(Dalej…)
No to się ochłodziło! Wczoraj było 29 stopni, dziś rano 19. Mury blocku nagrzane, ale 24 stopnie w mieszkaniu, to jednak lepiej niż 28 - tak miewałem w ostatnie dni. Lato... Niech będzie piękne. Słoneczne, deszczowe, jagodowe i grzybowe. Wszystkiego po trochu. Kurki na bazarku już po 20 złotych za kilogram. A czy ja już donosiłem, że szykuję "moją listę marzeń"? Tym razem światową i to na dwóch płytach. Premiera w październiku.
(Dalej…)
Jechałem A2! Z Szadku przez Lutomiersk, Aleksandrów Łódzki, Zgierz i Stryków. A jak się wjedzie na autostradę, to widać informację, że do Warszawy jest już tylko 91 kilometrów. Rewelacja. Chyba jestem malkontentem, bo prawie byłem pewien, że za mojego życia nic takiego się nie zdarzy. Katowicka i to wszystko. Teraz już nie. Podróż w odwiedziny do rodziny zabiera mi teraz godzinę i 58 minut. Nie dwie i pół, nie trzy...
(Dalej…)
i jeszcze trwa mać! Przynajmniej do wtorku, może środy? Nie ma to, jak się pocieszać. Agnieszka pięknie grała z Sereną. A że tym razem jeszcze nie wygrała? I tak jest już drugą rakietą świata. Cudownie... I już niedługo znowu zagra w Londynie. Tym razem na igrzyskach olimpijskich. Będziemy kibicowali, bo "wszyscy jesteśmy kibicami!". Igrzyska w czasie realnym zdarzają nam się tylko raz na jakiś czas. Londyn jest blisko...
(Dalej…)
Lekarskie. Stres, wiecznie stres. Po pierwsze całą noc mi się śniło, że nie znajdę miejsca do zaparkowania przed przychodnią. Po drugie, jak już je znalazłem, to kolejka do badania krwi była, jak za dawnych, złych lat. Oj, będzie ciężko, pomyślałem. Chyba miałem złe nastawienie, bo w sumie było OK. Poza tym, że badania muszę powtórzyć za rok. Czekają mnie bardziej intensywne spotkania z foniatrą. Takie życie...
(Dalej…)
Dawno nie używałem mojego ulubionego stwierdzenia "ta natura jest niezmierna". To oczywiście z Kabaretu Starszych Panów. Pomyślałem o tej prawdzie dziś w nocy, kiedy burza szalała nad miastem. Jakoś miedzy 4 a 6. Tak, ziemia daje nam znaki, że już nas tutaj nie chce. Ten wczorajszy upał, kiedy termometr pokazywał za oknem 60 stopni Celsjusza? 35 było już rankiem. W moim mieszkaniu na 6 piętrze padł rekord. 26.6 stopnia.
(Dalej…)