Gondolą można w Wenecji, pływałem... Gondolą można w Świeradowie na Stóg Izerski. Jechałem... Ostatnio 28 lipca tuż po 11. Miała być łatwa trasa. Na Smrk, potem jeszcze na wieżę widokową. Wiało jak diabli. Stąd te zjawiskowe chmury. A potem już tylko mieliśmy zejść do Czerniawy koło Świeradowa. No tak, ale to było prawie sześciokilometrowe zejście korytem rzeki. Po łupkach, które kiedyś naniosła woda. Ponad 170 pięter w dół. Tak pokazał mój telefon...
(Dalej…)
Jakuszyce... Jestem tutaj od 3 dni. Narzuciłem tempo. W piątek 22 tysiące kroków, w sobotę prawie 25, a dziś... ponad 30 tysięcy. Za jakie grzechy? Sam chciałem. Boli mnie "cały człowiek", a jutro mam wykonać najdłuższą trasę. Najtrudniejszą i najpiękniejszą. Ciekawe czy się uda. Deszcz wisiał w powietrzu i na moim telefonie już od 13. Nie było piwa w Orlem... Zaczęło padać tuż po 19. Pięknie leje. Dobrze się będzie spało. Jeszcze lepiej? Udaje się tutaj spać 9 godzin dziennie. Zdrowo...
(Dalej…)
... ale samotność zabija (zasłyszane). Czy to prawda? Mądrzy wiedzą więcej... Jak dobrze, że nie jestem samotny. Dziś proponuję małą wyprawę łodzią po rzece. Łódka stabilna, woda spokojna, morska choroba nie grozi. Ord River w Zachodniej Australii. Łódka płynie od Lake Argyle do Kununurra. Kilka godzin zjawiskowych widoków. Setki zdjęć. Które najważniejsze? Może Elephant Rock? A może zachód słońca... Wrócimy jeszcze do tego zachodu. Zdjęcia z 23 lipca 2009 roku...
(Dalej…)
Co robiliśmy w lipcu 2009 roku? Ja na przykład byłem w Australii. Lake Argyle to 1000 kilometrów kwadratowych wody pitnej. Największy taki zbiornik zrobiony przez człowieka w Zachodniej Australii. Piękne, zjawiskowo malownicze miejsce w East Kimberley. Byłem tam tylko dwa razy... Można odwiedzać Kimberley National Park tylko 3 miesiące w roku. U nich jest wtedy sezon zimowy, u nas środek lata. Do góry nogami... Zdjęcia zrobione 22 i 23 lipca 2009 roku.
(Dalej…)
Ależ to jest piękne miejsce! Zawsze słoneczne, kolorowe, przyjazne. Najpiękniej się prezentuje latem, czyli w styczniu, kiedy tuż obok trwa Australian Open. Tak było i w 2011 roku. Lecimy? Lećcie... Kolega planuje Barcelonę, znajomi Nową Zelandię. Ja na razie tylko na zdjęciach latam po świecie. I nie mogę się nadziwić, jaki był cudowny! Teraz też jest, ale trochę mało dostępny. Nic to, Polska też ładna. A przyroda zapatrzyła się na wiosnę i latem też zjawiskowa...
(Dalej…)
Czasem trzeba odwiedzić rodzinę albo spotkać znajomych... I wtedy blog musi zaczekać. Ale już jestem! Gdybym jutro grał, to audycję by zaczynał Jamie Cullum. Jego nowa piosenka nosi tytuł "Don't Give Up On Me" (nomen omen...). Jest świetna i pozytywna. O miłości... Jutro na pewno ją odnotuję na mojej liście przebojów. W sałatce dwie nowe płyty, które właśnie przyleciały z Francji (dziękuję Pani Aneto!). Benjamin Biolay i Thomas Dutronc. Z CD brzmią fantastycznie...
(Dalej…)
Docklands Melbourne. Jedna z najnowszych dzielnic tego pięknego miasta. Powstała dokładnie 20 lat temu, kiedy ją fotografowałem miała już 11 lat. A wygląda, jak "spod igły". Taki trochę sztuczny twór, ale położony w pięknym miejscu. Pół godziny spacerem od Federation Sqare. Byłem tam już kilka razy, lubię takie miejsca. Bezludzie w środku dnia, bo wszyscy w pracy. Czysto i kolorowo, a na zdjęciu głównym "odlotowa krowa"...
(Dalej…)
Zdjęcia kolorowe. Znowu z 24 stycznia 2011 roku. Inny świat... Tak zjawiskowo pięknie kwitnie eukaliptus. Ten akurat w Craigieburn, dzielnicy Melbourne. Teraz zamkniętej... Wirus nie odpuszcza. I ciągle jest na świecie coraz gorzej. Kto mówił, że w maju już o nim nie będziemy pamiętali? Może w maju przyszłego roku... Napisał do mnie Czytelnik z Perth. Pan Edward mieszka w Australii od 30 lat. Zaprosił mnie na miesiąc podróżowania po Zachodniej Australii...
(Dalej…)
Ślimak, ślimak... Ustrzelony aparatem w Melbourne. Styczeń 2011 roku. Środek lata... Tak, jak teraz u nas. Lato bywa kapryśne. Tutaj i tam. 11 stopni w nocy to nie za ciepło. Ale dobrze się śpi. Radio się śni, choć nie myślę o nim bez przerwy. Szkoda, że dziś nie grałem Tonacji, bo bym ją zaczął nową piosenką Petera Cincotti'ego. "Heart Of The City" to będzie jedna z nowości na mojej liście. Za dwa dni. Czereśnie, bób (trzeba się najeść, bo to chyba końcówka...), fasolka szparagowa, pomidory już nie tylko malinowe...
(Dalej…)
Nigdy nie zapomnę, jak wielkie wrażenie zrobiła na mnie muzyka w filmie "Misja". Był zimowy Paryż 1987 roku. Wracałem z Targów Płytowych MIDEM w Cannes. Spotkanie ze znajomym Kaziem w Wielkim Mieście. Może pójdziemy do kina, zapytał? Dobrze, idźmy do kina. Trochę spóźnieni weszliśmy na salę. Usiadłem i runął na mnie wodospad, a zaraz potem muzyka. Napisał ją Ennio Morricone. Geniusz muzyki filmowej. Ponad 500 obrazów malowanych dźwiękami. Ennio odszedł, miał 91 lat...
(Dalej…)
John ma dziś urodziny. Rocznik 1952. Najlepszego! Tak, mam wszystkie płyty Artysty. No może prawie wszystkie... Najpierw była grupa The Babys (lata 70), od 1982 roku kariera solowa, a Bad English to taka super grupa lat 1987 - 1991. Największy przebój "Missing You" z 1984, ale jeśli Czytelnik nie słyszał wersji z Alison Krauss (2006) - to proszę posłuchać i zobaczyć, bo warto.
Płyta na dziś: John Waite "Figure in a Lanscape" (2001). Moja ulubiona w Jego dyskografii, chyba najważniejsza w ostatnich 20 latach...
(Dalej…)
Jak co roku o tej porze. "Jesień idzie, nie ma na to rady...". Ale żeby tak wcześnie? Zatrwian kupiony 30 czerwca. Pani powiedziała, że zwykle pojawiał się w sierpniu. Inny jakiś ten rok... Pan Michał napisał, że powinienem odwiedzić Siruwię. Bardzo proszę! Byłem tam 11 czerwca. Piękna pogoda, tuż po deszczu. Miejsce godne polecenia. A zdjęcia? Jak widać. Piwo japońskie smaczne. Spotkania ze słuchaczami wzruszające. Dziękuję za spotkania na ulicy i za listy...
(Dalej…)