Przestępczy? Też może być. 29 lutego 1988 roku Robert Plant wydał album "Now & Zen". Słuchacz sprawdził, że za 4 lata tego dnia będzie sobota, znaczy Markomania. Za cztery lata? Niby czas mi za szybko płynie, ale jednak nie ogarniam 2020 roku. To wszystko dookoła tak szybko się dzieje... No i to ocieplenie klimatu, o którym mówił dziś Leonardo DiCaprio. Ja tam staram się żyć dniem dzisiejszym. Dorsz na obiad! Co za odmiana...
(Dalej…)
Posłuchałem dziś płyty Ronana Keatinga "Time Of My Life". Porządna... Kiedyś się trochę z Niego naśmiewałem, bo zaczynał w boysbandzie. Nie była to nigdy moja bajka. Ale, jak się już nie jeden raz okazało, są tacy, którzy dorastają. A może to fakt, że ostatnio widziałem jakiś australijski film, w którym Ronan zagrał główną rolę męską? Niby nic takiego, ale... No właśnie, nie zawsze musi być niedziela. Akurat jutro niedziela! Socjalna...
(Dalej…)
Mozolnie wychodzę z przeziębienia. Niby już wszystko jest OK, a nie jest OK. Ale słońce dziś tak pięknie świeciło, że poszedłem na spacer do Parku w Łazienkach. Takie pół godziny w środku dnia. Oj, chciało mi się usiąść na ławeczce i wystawić twarz do słońca. Nie tylko mnie... Park był pełen ludzi. Nie było jednak zbyt ciepło, takie 5 stopni. Ograniczyłem sie więc do spaceru. Też pięknie. "Wiosna przyjdzie i tak". To już prawie wisi w powietrzu...
(Dalej…)
Jak łatwo sobie przypomnieć dzieciństwo? Smaki... Przede wszystkim smaki. Woda gazowana z sokiem malinowym. To było to! Niby takie to proste, a nie piłem tego ze 40 lat? Teraz piję codziennie. I za każdym razem wygrywam. Lubię szukać tamtych smaków, zapachów. Coraz trudniej je przywołać. Chleb już tak nie smakuje, jak wtedy. Wędliny też. Ale ta gazowana z malinowym - pycha. No i jeszcze muzyka. Czasem nagle usłyszę...
(Dalej…)
Kiedy się dziś obudziłem, za oknem było biało. Znowu? Pomyślałem... W końcu ciągle jeszcze mamy zimę akurat. A ja znów tak bardzo tęsknię za słońcem. Obiecuję, że latem nie będę narzekał, że jest za gorąco. Mhm, akurat! Słońce znaczy Australia. A więc znowu tam wracam, na razie tylko na zdjęciach. Między innymi Wilsons Promontory w Wiktorii. Piękne miejsce. Z Anką i Edkiem, dokładnie 16 lat temu. I siedem dni...
(Dalej…)
Bałem się, że ten tydzień będzie trwał za długo. Trwa tak samo krótko, jak inne. W "pamiętniku chorego" mogę wpisać - jest OK. Kaszel minął, to najważniejsze. Do poniedziałku będzie jeszcze lepiej. Takie mamy założenie. Dziś w Warszawie deszcz pada cały dzień. Nawet nie chciało mi się wyjść na bazarek. "Wszystko mam!", to po co się przetwierać... Tak mówiła Mama. Mama do mnie mówiła. Trzeba ćwiczyć głos...
(Dalej…)
Do kiedy obiecałem pisać "dziennik chorego?". Aż będzie lepiej... No to dziś jeszcze nie jest. Dzień czwarty. Mały kryzys, bo znów zaczynam myśleć, że mam to przeziębienie od zawsze. Jedno, co pozytywne, to pierwszy raz w tym tygodniu ugotowałem ciepłe na obiad. Kasza gryczana z sosem grzybowym. Zjadłem, żeby nie było, że nie jem. Ale z apetytem słabo. Za to piję dużo. Głównie herbata z cytryną i sokami...
(Dalej…)
To zawsze znaczy dobrze. Kiedy napisałem o moim niedomaganiu posypały sie tradycyjne metody i przepisy na dojście do siebie. Zaczęło się od setki czystej, do tego sok z połówki cytryny i łyżka miodu. Po wypiciu od razu pod pierzynę. Pozbyłem sie pierzyny, bo w blocku nie jest przydatna, a na dodatek spożywanie alkoholu przy lekach, które przepisała msi Pani Doktor - na razie wykluczone. Następnym razem od tego zacznę...
(Dalej…)
Dziś lepiej! Tyle, że bolą mięśnie brzucha od kaszlu. Na szczęście kaszel łapie mnie coraz rzadziej i na szczęście daje spać. Padam na godzinę w ciągu dnia, a wieczorem zasypiam jak dziecko. Sok malinowy, sok z czarnego bzu, czosnek, miód. Poza przepisanymi lekarstwami. Mam więcej czasu, słucham więc jeszcze więcej muzyki. Naszła mnie ochota na "Time Passages" Ala Stewarta. 1978 rok. Sięgnąłem więc po dziennik...
(Dalej…)
Pozdrowienia z Warszawy. Przeziębiło mnie. I to szpetnie. Cały tydzień na zwolnieniu lekarskim. To tak to mi się już dawno nie zdarzyło. Gardło boli, kaszel przeszkadza, z nosa się leje. Ale Pani Doktor powiedziała, że to nie grypa. Wirus. Ktoś mi go pewnie musiał podarować. Mogła by być taka zima, jaką pokazywali dziś w Nowym Jorku. Albo niech będzie wiosna! Bo to, co za oknem wcale mi sie nie podoba. No to posiedzę w domu...
(Dalej…)
Dziś Chiński Nowy Rok. Nigdy nie byłem w Chinach... Ale widziałem takie świętowanie w Singapurze. Było kolorowo, barwnie, kolorowo i kolorowo. Gorąco i pachnąco. Pięknie... Singapur widziany po Indiach był taki czysty. Cudowna Orchard Road. Lubiłem tam pochodzić. Zwłaszcza wieczorami, kiedy nie było sakramencko gorąco. Wszedłem do McDonalda, akurat grało "You've Got A Friend" Jamesa Taylora. I tak mi zostało...
(Dalej…)
Prawie jak w piosence grupy ABC. Wiem, że to nie jest możliwe, żeby już pachniało wiosną, ale tak dziś pachniało. I to pięknie hałasujące ptactwo. I niedźwiedzie się budzą. Będzie już wiosna? Prawie z pominięciem zimy... Mnie tam wcale to nie przeszkadza. Ale jak już te drzewa się puszczą, a potem przyjdzie mróz? Nie będę się przejmował tym, na co nie mam wpływu. Segreguję śmieci, staram się nie ocieplać klimatu. Tyle mogę...
(Dalej…)
39 lat temu wyszła płyta "Rumours" grupy Fleetwood Mac. 4 lutego 1977 roku to był piątek. Co ja wtedy robiłem? Sprawdziłem. Studiowałem. Mieszkałem w akademiku. W piątek już mogłem jechać na dwa dni do Szadku. W ten weekend poza Rodzicami byłem sam w domu. Poszedłem na spacer do lasu. Chciałem "ze sobą porozmawiać". Tak, musiałem być mocno zakochany. Szczenięca miłość. W lesie była odwilż. Coś jak dziś...
(Dalej…)
Jutro minie 40 lat od wydania albumu "A Trick Of The Tail" grupy Genesis. To moim zdaniem jedna z najpiękniejszych i najwazniejszych płyt lat 70. Dekady, w której powstała najpiękniedjsza muzyka wszech czasów. Byłem wtedy na trzecim roku studiów. Niby nie mogli mnie już praktycznie z nich usunąć, ale jednak trzeba było się uczyć. Kiedy teraz słucham tej płyty, pojawia sie obrazek. "Ryjec", czyli inaczej "cichy pokój nauki"...
(Dalej…)