31 sierpnia 1987 roku to był jednak poniedziałek. To znaczy, że wtedy jeszcze premiery płyt w Stanach były w poniedziałki, jak w Europie. Teraz wszędzie, chyba na całym świecie są w piątki. Zmiany, zmiany, zmiany... 31 sierpnia 1987 roku stanąłem w kolejce, żeby kupić album Michaela Jacksona "Bad". Jak miliony ludzi. Byłem w Waszyngtonie. Mieszkałem w hotelu Marbury w Georgetown. To prawda, że Polacy są wszędzie...
(Dalej…)
Co mi robi kawa? Chyba nic... Pijam ją dla smaku, zapachu. Pijam, bo nie jestem od kawy uzależniony. Odstawiłem ją na czas upałów, ale teraz będę do niej wracał. Dziś smakowała wyjątkowo. Czarna z odrobiną brązowego cukru. Bez mleka. Z mlekiem to tylko latte. Z bardzo gorącym mlekiem lubię. Błąd! Tak powiedział Pan Barista. Mleko niezbyt gorące. To takiej akurat nie lubię. Lubię mleko, ale nie przepadam za jego zapachem w kawie...
(Dalej…)
czyli "bonusik"! Wpadłem tam sobie na kilka dni... Skłamałem. To Kinga, moja koleżanka spędza tam długie wakacje. Podesłała mi kilka zdjęć i pomyślałem, żeby pokazać normalne lato. Jak tam ładnie i zielono. Warszawa brązowieje. Znowu dziś cały dzień zanosiło się na deszcz. Nie spadł. A słońce wyszło zza chmur przed 19. Właśnie kończyłem "kroki na dziś". Będzie tego trochę ponad 13 tysięcy. A tak sobie chodzę, bo lubię...
(Dalej…)
Chciałem oddać, ale nie mogę. Leki na nadciśnienie nie pozwalają. Tak widać być musi. Ciekawe, jak to będzie w sobotę na Myśliwieckiej? Zdam relację... Jakoś tak mnie dziś przygięło. I nie wiem dlaczego. Jest piękna pogoda, świeci słońce, 30 stopni na termometrze... To co ze mną? A nie wiem. "Bywają takie dni, że się na jawie śni". A sny znowu mam kolorowe. I w ostatnim mój fotoaparat odmówił mi posłuszeństwa. Zawsze tak jest...
(Dalej…)
Kiedy wychodziłem rano do pracy, było lato. Kiedy wróciłem do domu po poludniu - jest jesień. Jest cudnie! Mała rzecz, a cieszy. Niech pada. Wiem, to tylko dzisiaj, ale dobre i to. Bo jabłka nie smakują, jak jabłka. Będzie słabo z warzywami, owocami. Trzeba sie teraz najeść pomidorów, bo ciągle są rewelacyjne. Że już dawno nie było bazarkowej listy? Fasolka się skończyła, rzodkiewka Karmen też. Śliwek jeszcze na razie nie kupowałem...
(Dalej…)
Śpiewał Wojciech Młynarski zainspirowany piosenką "Dimanche a Orly" Gilberta Becauda. Kiedy pod koniec lat 70 ubiegłego wieku przeprowadziłem się prawie na stałe do Warszawy, lubiłem w niedzielę jechać autobusem 175 na lotnisko. Wtedy się nazywało po prostu: Okęcie. Lotnisko było jakby trochę wolnością. Miło było słuchać zapowiedzi. "Samolot do Rzymu... samolot do Amsterdamu... samolot do Frankfurtu". Można było zamnkąć oczy...
(Dalej…)
To może zabrzmieć, jak opowiadanie bardzo smutnego filmu. Ale to jest prawda. Pan Andrzej Borzestowski wyemigrował z Polski do Australii w 1981 roku. Tam ożenił się z Anną, córką polskich emigranów po drugiej wojnie światowej. Mieli czwórkę dzieci. Ewę, Kubusia, Szymona i Dominika. Wszystkie przejawiają zdolności muzyczne, ale jak napisał mi Pan Andrzej, Szymon był geniuszem. Muzyka była Jego pasją. Zapadał się w nią...
(Dalej…)
Na razie tylko na niby. Ściany blocku są tak nagrzane, że jakiś czas potrwa ten stan przejściowy. Wczoraj rano zdarzył się jednak cud. Padał deszcz... Przez godzinę. Otworzyłem okna "na przestrzał" i temperatura spadła w mieszkaniu poniżej 21 stopni Celsjusza. Pierwszy raz od kilku tygodni. Przestało padać i znowu zaczęło się robić gorąco. Włączyłem klimatyzator. Z 27 zbija do 23. Da się zyć! Piękne mamy lato latoś. A że bez grzybów?
(Dalej…)
A sobota znowu gorąca. Żar sie z nieba leje... Słowo się powiedziało, jest więcej zdjęć z Rewala i Trzęsacza. Było intensywnie, ale bardzo interesująco. Przy okazji pozdrowienia dla wszystkich napotkanych słuchaczy Trójki. Miło słyszeć: dzień dobry Panie Marku. Co słychać w Trójce? Gra muzyka! A co u mnie gra? Dziś przede wszystkim "Nina Revisited... A Tribute to Nina Simone". Kiedyś miałem propozycję, żeby zapowiedzieć Jej koncert w Sopocie...
(Dalej…)
Byłem w Rewalu. Także w Trzęsaczu... Morze, nasze morze piękne jest. No i tam było z 10 stopni mniej niż w całym kraju. Spałem po 9 godzin. Bezkarnie. Na plażę nie było specjalnie czasu, bo ja tam byłem w innej sprawie. Spotkałem sie z młodymi ludźmi, którzy być może zastąpią nas w radiu. Kiedyś... Młodzi, którzy chcą pracować jako dziennikarze, prezenterzy, piszący w gazetach. Piękną i zdolną mamy młodzież. Tak bym to ujął...
(Dalej…)
Wczoraj Singapur skończył 50 lat. Byłem tam dwa razy plus kilka dodatkowo na Changi Airport, w drodze do Australii. Kiedy pierwszy raz zobaczyłem to lotnisko w 1984 roku, wydawało mi się, że nagle mnie przeniosło w XXI wiek. I pamiętam Polaków, którzy lecieli dalej. Do Perth, Melbourne, Sydney... Nie marzyło mi się nawet, że 11 lat później ja będę jednym z takich pasażerów. 50 lat skończyli też Skaldowie. Piękny wiek...
(Dalej…)
Chciałem Australię, to ją mam tutaj. Czterdziestki dziś nie było, ale kiedy wracałem do domu, samochód pokazał jednak te 36.6. Jak żyć? Poddałem się i kupiłem wczoraj klimatyzator domowy przenośny. I działa... Jestem w stanie znieść w mieszkaniu najwyżej 26 stopni Celsjusza. Wczoraj i dziś byłoby więcej. Może powinienem wlaczyć, ale nie jestem twardy. Jestem miętki. No i mam nowy mebel w domu. Taka gustowna biała skrzynka...
(Dalej…)
Jak daleko jest od miłości do nienawiści? Tyle razy to już w życiu przerabiałem. Ale nigdy w stosunku do słońca. Dobra, lubię upały. Jest mi z tym dobrze. Dlatego przecież raz na jakiś czas uciekam do Australii. Rok temu miałem taki dziwny czas. 6 sierpnia w Hobart była zima, a następnego dnia poleciałem do Broome i tam było takie lato, jak dziś tutaj w Warszawie. A słońce zachodziło na czerwono. Pięknie, majestatycznie, zjawiskowo...
(Dalej…)
Moje wczorajsze "nicnierobienie", to był Szadek i spędzanie czasu pod orzechowcem. Obsypanym orzechami tak, że gałęzie kłaniają się do ziemi. Urodzaj... Pamiętam czasy, kiedy mieliśmy w Szadku kawałek ziemi, na którym Rodzice sadzili ziemniaki. Na własne potrzeby. Lubiłem sadzenie, bo to trwało kilka chwil. Nie przepadałem za zbieraniem plonów, bo bywały "klęski urodzaju". Z małego poletka zbieraliśmy dwa wozy ziemniaków...
(Dalej…)
Dzisiaj ułożyłem kolejność obrazów w albumie o podróżach do Australii. Zajęło trochę czasu. Już prawie wszystko w tej sprawie ogarnięte. Zawsze jednak jest to prawie... Nic to, jutro niedziela, będę "nicnierobił". Telewizja straszy, że za tydzień o tej porze może być nawet 40 stopni Celsjusza. Większy upał, niż latem w Australii? Dziś było pięknie. Takie prawdziwe polskie lato. Nie zdążyłem na bazarek, bo kiedy? Od rana robota...
(Dalej…)