To było 20 dni temu. Pojechałem z Piratem do Huon Valley. Niedaleko Hobart, a nigdy wcześniej tam nie byłem. Godzina jazdy od miasta. Po drodze zatrzymaliśmy się "nad wodą". Było tuż po deszczu, piękne światło. Kiedy tak lało po drodze zasugerowałem, żebyśmy wrócili do miasta, przejechali przez "bottle shop" i kupili kilka flaszek Cake Shiraz. Bo właśnie wtedy go odkryłem. Piracki powiedział, że kiedy dojedziemy na miejsce będzie słońce...
(Dalej…)
Kazuar. Tak go widziałem... Robi wrażenie. Mój aparacik zwariował. Ze wszystkich strzelonych zdjęć tylko to się nadaje do pokazania. Ale com widział, to moje. To był bardzo ekscytujący moment. Już w zasadzie wracaliśmy do Cairns. Aż tu nagle! Nasz kierowca zatrzymał samochód i pozwolił nam wyjść. Chyba trochę miał pietra, bo taki kazuar to najgroźniejszy ptak na ziemi. Gdyby się zdenerwował? Ten nasz wyraźnie nie był nami zainteresowany...
(Dalej…)
24 listopada 1991 roku zmarł Freddie Mercury. Ja byłem wtedy w Ajaccio na Korsyce. Dwadzieścia pięć lat później zagrałem w Tonacji Trójki dwie piosenki grupy Queen. "Mother Love" i "You Take My Breath Away". Dwie spośród wielu ulubionych. Im dalej, tym trudniej się pogodzić z takimi odejściami. Żyje się tylko raz. Niektórzy twierdzą, że najwyżej dwa. You Only Live Twice". Ale jakoś ciągle nie mamy na to dowodów...
(Dalej…)
się udała! Jest pyszna. Łatwa do zrobienia. W pół godziny... Smacznego! No tak, nie taka dobra, jak u Guni, ale "pierwsze kury za płoty". A to było o kotach? Będę eksperymentował. Będzie Pan zadowolony... To, co ugotowałem dziś, będę jadł do czwartku. I wtedy podam przepis. Jeśli będzie taka potrzeba. Pani Potrzeba - taksóweczka stoi! Warwick Street to piękna ulica w North Hobart. Te kwiaty na zdjęciach są stamtąd...
(Dalej…)
Jak widać Pani Stanisława jest w bardzo dobrej formie! I znowu nagrała album, do którego chce się wracać. A rozmowa z Nią, to sama radość i przyjemność. Polecam płytę "Świątecznie". Dziś już na szczęście nie pada tak jak wczoraj, a więc idę zrobić codzienną porcję kroków. A jutro będę gotował green curry chicken. Dam znać, jak wyszło. Chyba, że nie wyjdzie, to będę milczał....
PS: zdjęcia zrobił Darek Kawka, oczywiście...
(Dalej…)
W tydzień się uporałem z zaległościami w moich notowaniach. Jetlag też odpuszcza. Tydzień temu kupiłem na bazarku podgrzybki. Dziś maślaki... Pyszne! Prognozy mówią o ciepłej końcówce listopada. Może coś nam się jeszcze zdarzy? W sprawie grzybów oczywiście... A może ktoś z Czytelników wie, czy można u nas kupić kulen? Tak mnie naszło. Wspomnienia z Chorwacji. Dziś kompot z jabłka, gruszki, węgierek i malin... Smaki i zapachy.
(Dalej…)
Pamiętam jakie wrażenie zrobił na mnie w dzieciństwie film "Wielka, większa i największa". Chodziło o przygody. Śniło mi się to po nocach... A sny były czarno białe. Teraz miewam także kolorowe. "Pomaluj moje sny". I te jakoś najdłużej pamiętam. Kiedy wstawaliśmy z Pawłem na wschód słońca przy Uluru, w kraju akurat kończyła się "wczorajsza" Lista Trójki. Usłyszałem, że na pierwszym miejscu była piosenka "Biegnij dalej sam"...
(Dalej…)
20 października. Miałem się spotkać z Konradem. Gunia poradziła - jedźcie do Manly, tam jest świetna tajska restauracja. Niedaleko miejsca, w którym Konrad mieszka. Prom z Circular Quay płynie do Manly kilkanaście minut. Karta Opal, którą wszędzie można doładować działa tak, że podróżuje się wszystkimi środkami komunikacji. Także promem. W tajskiej zjadłem oczywiście kurczaka w zielonym curry. Mogłem to jeść prawie każdego dnia...
(Dalej…)
Uluru, Kata Tjuta, upał i ławeczki. 21 października 2016 roku. Wiosna... Nigdy wcześniej nie widziałem tego miejsca w takiej zieleni i z taką ilością kwiatów. Cuda, cuda... Do Ayers Rock Resort polecieliśmy z Pawłem. Lecimy? Lećcie... Zaraz po rejestracji w hotelu Outback Pioneer pojechaliśmy do Kata Tjuta. To jakieś 50 kilometrów od Uluru. W dalszych planach mieliśmy zachód słońca przy Uluru, a po krótkim spaniu wschód...
(Dalej…)
Wielki jak miasto samolot dotknął pasa na lotnisku w Warszawie o 11.11. Prawie o czasie... Ciągle nie wiem, jak to możliwe, że takie kolosy latają. Niby wiem o co chodzi, a nie wiem. I tak niech zostanie. Nie muszę wiedzieć... Najdłuższy lot w moim życiu trwał 15 godzin. Z Sydney do Doha. Spałem prawie osiem godzin. Z Doha do Warszawy już tylko 6 godzin lotu. I już tutaj jestem. Podróżować jest bosko, ale jak dobrze być w domu!
(Dalej…)
Przyleciałem do Hobart z Melbourne w piątek po południu. Pirat na lotnisku, Gunia w pracy. Od razu podjęliśmy decyzję, że trzeba jechać na Mount Wellington. Było słońce! Na górze wiało, jak by się ktoś powiesił. Zdjęcia są świetne. Pokażę je innym razem. Wieczorem powitalny drink i długie rozmowy. W sobotę rano nie poszedłem z psami na spacer...
(Dalej…)
1 listopada. 9 lat temu byłem w Pemberton w Zachodniej Australii. Można to sprawdzić na blogu... Dziś zamiast śledzić wyścigi na żywo (szczęśliwie nie było biletów), pojechaliśmy do Yarra Valley. Do winnic. Odwiedziliśmy Helen's Hill. Mała, pięknie położona winnica. Cała w różach herbacianych. Po testowaniu zakupiłem kilka ulubionych smaków. Zaskoczyło mnie wino Arneis. Nigdy wcześniej nie próbowałem...
(Dalej…)