Widziałem film dokumentalny o "prywatyzacji" wody w Australii. To mógłby być horror, gdyby to nie była dokumentalna prawda. Podobno trzecia wojna światowa będzie o... wodę. Od zawsze wiedziałem, że woda jest złotem. Ale żeby tak dosłownie? Hodowla bydła pada, bo woda jest za droga. A jeśli dać krowie mniej pić, da mniej mleka. Woda jest ważna... Ponoć rolnicy mogą ją wypożyczyć. Na trudny czas. Oj, chyba ten trudny czas właśnie mamy. Na własne życzenie?
(Dalej…)
Nie ma takiego filmu... Gdybym dziś grał w radiu, to bym pewnie zaczął od nowej piosenki z Australii. Proszę posłuchać i zobaczyć - Pete Murray "Found My Place". Znowu mi się śniła wyprawa do Australii. Kolorowe sny miewam rzadko, ten był bardzo barwny. Aparat fotograficzny jak zwykle odmawiał posłuszeństwa, za to telefon dzielnie liczył kroki. Było ich ponad 30 tysięcy. Co powoduje sny kolorowe? Może czereśnie? Dziś znowu spróbuję...
(Dalej…)
Jakie to piękne miejsce i wyjątkowe! Koniecznie proszę je odwiedzić... Dwa kroki od Karpnik. Byłem tam 12 czerwca. Upał był sakramencki, ale dla takich widoków warto było. Na dodatek sernik pyszny. Będę tam wracał. Mam takie plany... Moją przewodniczką była Marta, ta sama, która kiedyś mi pokazywała Dublin i okolice. Świat jest mały. Chyba nawet coraz mniejszy. Może nawet coraz piękniejszy? Takiej zieleni wiosną i wczesnym latem to ja nie pamiętam...
(Dalej…)
Marzyłem o tym od pierwszego dnia, kiedy zobaczyłem to miejsce. Marzenia trzeba sobie spełniać! Od razu wiedziałem, że to będzie pokój 19. Udało się... Spędziłem na zamku w Karpnikach cały tydzień. 7 wyśmienitych śniadań. Chleb z jagodami goji - pyszny. Reszta najwyższej klasy. A polędwica z dorsza na obiad - znowu najlepsza. Polecam... Trochę się bałem, że będę się bał spać w zamku. Nic z tych rzeczy....
(Dalej…)
Różanecznik, azalia, rododendron... W tym roku jakiś bardziej okazały. Zwłaszcza w Szczawnie... Najpierw pyszny obiad (z młodą kapustą -rewelacja!), a potem spacer po pachnącym parku. Było po deszczu, a pachniało niebiańsko. Trochę za późno na zdjęcia, ale jak widać warto było pospacerować. To było 8 czerwca, tuz przed godziną 20. Po bardzo, bardzo intensywnym dniu (Szczeliniec Wielki). Tylko takie miałem podczas tej 10 dniowej ucieczki z dużego miasta...
(Dalej…)
Padalec, nie zaskroniec! Oczywiście... Znaczy dla mnie nie oczywiście, ale Czytelnik wie. Dziękuje za wszystkie listy w tej sprawie na kontakt@marekniedzwiecki.pl. Łatwo było wydedukować... Nagle przyszło lato. Z burzami, upałem, duchotą, ulewami. Ze dwa razy dziś lało, jak z cebra. Na bazarku już też bogato. Dziś truskawki, jutro czereśnie. Kurek jeszcze nie widziałem, ale po opadach i ciepłych nocach, to kto wie... Bób też smakuje jak lato.
(Dalej…)
Czy można zburzyć coś, co dawało radość tak wielu Słuchaczom przez wiele lat w jeden dzień? Teraz już wiem, że tak... Najpierw zadziałała „piramida strachu”, a potem „piramida głupoty”. Ukryć notowanie, żeby prezes się nie dowiedział co jest na pierwszym miejscu. Potem zamieszać tak, żeby winni byli Prezenter i Asystenci. I trzydzieści osiem lat roboty poszło...
(Dalej…)