Ciągle nie rozumiem dlaczego jest tak, że czas płynie coraz szybciej. Dopiero co był początek lata. Miałem tyle planów. Prawie niczego nie udało się zrealizować, a już mamy koniec lata. A mnie jest żal... Już w poniedziałek "do południa" zagram "September Morn" Neila Diamonda. I w zasadzie już będzie jesień. Krótsze dni, mgły o świcie. Barwy jesieni na drzewach. Niby pięknie, a jednak żal. "Żegnaj lato na rok!".
(Dalej…)
Kolej rzeczy. "Żeby już do szkoły po prostu można było iść". Tak się śpiewało... Odcinało się! Lubiłem chodzić do szkoły. W Szadku miałem blisko. Szkoła była tuż za zakrętem. W szkole było fajnie. Koleżanki i koledzy. Nauka chyba nie była najistotniejsza. Szkoła podstawowa w miasteczku była czymś więcej. Także trochę domem kultury. Na zajęciach pozalekcyjnych nauczyłem się grać na akordeonie. "Popełniłeś drogi chłopcze duży błąd"...
(Dalej…)
A tuś mi bratku! Jestem wcześniej, bo Konrad podesłał ładne zdjęcia. Dokumentalne. Nie ma co czekać, trzeba je pokazać. Wracam do opowiadania... Noc w Villa Ambasada minęła szybko. Tuż przed północą sprawdziłem pocztę. Radio, potem dom. Budziłem się w nocy, ale nie pamiętam co mi się śniło. Pewnie nic ważnego... Śniadanie przed 8, bo przed 9 już w naszym trójkowym namiocie. Kawa śniadaniowa była pyszna. Wypiłem więc drugą...
(Dalej…)
Bolesławiec. Mój pierwszy raz... Pewnie nie ostatni, bo lubię wracać w miejsca, które lubię. Te trzy ostatnie dni były bardzo, bardzo intensywne. Kiedy w piątek rano pod dom podjechał samochód rozważałem dwie opcje. Zgładzić Sklepik Walendzik i Adama (kierowca naszego bombowca), albo "życie traktuje mnie tak źle, że będę musiał się z nim rozstać". Takie tam cierpienia Starszego NieWertera. Niech będzie, że to przeziębienie...
(Dalej…)
Chyba najładniejsza jest ta purpurowa. U nas powinna się nazywać "Naparstnica Juliana". Bo to Julian ją rozsiewa po całych Jakuszycach i najbliższych okolicach. Jest bardzo fotogeniczna. To widać na moich zdjęciach w dzisiejszym albumie. Piękna... A latem można ją zobaczyć wszędzie tam. Taką samą fotografowałem także na Nowej Zelandii, ale najlepszy jest jednak "wyrób krajowy". To znów zdjęcia ze spaceru do tego Orlego...
(Dalej…)
Przyszedł poniedziałek. Po gorącej niedzieli. Przedłużyło A2. Właśnie wczoraj to zauważyłem wracając z Szadku. Nie trzeba w Warszawie zjeżdżać w Morach, można jechać dalej autostradą, aż do Alei Krakowskiej. Blisko lotniska. A stąd już dwa kroki od domu. Zosia mówi, że "katowicką" to teraz też już się jeździ jak ta lala. Jeszcze niedawno jazda do Sieradza zabierała mi ponad 3 godziny, teraz dwie. Jest dobrze! A ma być tylko lepiej...
(Dalej…)
Jedno z moich miejsc na ziemi. Zaczęło się jakoś niemrawo. W środku któregoś lata. Nie przyjechałem wtedy chodzić po górach. Odwiedziłem Juliana w Biegu Piastów. Po kawie Julian zapytał, czy mam ochotę na spacer. Miałem... Julian popatrzył na moje buty i powiedział, żebym poszedł szosą w kierunku Orlego. Nie doszedłem wtedy do schroniska, ale ta droga mnie złapała. Już wiedziałem, że będę tam wracał. Zawsze kiedy będzie okazja...
(Dalej…)
Raz jeszcze wracam do Śnieżnego Kotła. Ostatnia porcja zdjęć do pokazania. Kiedy nasz PanPrzodownik powiedział, że zobaczymy ogród na stoku, nie bardzo sobie to mogłem wyobrazić. A wyglądało pięknie. Zapomniałem, jak się te wszystkie kwiatki nazywają, ale to nie ma specjalnego znaczenia. Sam środek lata był. Kwitnąca góra. A dziś? Święto i Święto. Robota, bo radio musi grać. Myśliwiecka zamknięta. Ale był za to spacer...
(Dalej…)
To ten taki bardzo fotogeniczny niebieski fioletek. Znaczy wracamy w góry. Tydzień temu o tej porze byłem w Szczecinie. Koncert Kari Bremnes. Tak bardzo chciałem, żeby wszystko się udało. A kilka dni wcześniej Śnieżne Kotły. Zjawiskowo piękne tego dnia. Jestem tam, jak u siebie. Ciągle chodzę w te same miejsca ulubione, ale tam zawsze jest inaczej. Chyba dlatego tak lubię tam wracać. "Lubię wracać tam, gdzie byłem już".
(Dalej…)
Ale tylko kibic. Od powrotu z radia jestem przyklejony do telewizora. Nawet reklamy mi nie przeszkadzają. Nareszcie jakieś premiery w telewizji! Lekkoatletyczne Mistrzostwa Świata w Moskwie to jest to. Nawet dziesięciobój mnie pasjonuje. Tak mam... 38, 28, 18. W czwartek prawie cały kraj był w stanie podgorączkowym. Wczoraj opadło o 10 stopni, dziś następna dziesiątka. Co będzie jutro? Niedziela i ciąg dalszy oglądania...
(Dalej…)
W nocy z niedzieli na poniedziałek, jeszcze w Hotelu "Las", śniło mi się, że zapowiadam koncert Kari Bremnes w Szczecinie... Kiedy się obudziłem, pomyślałem: "i po co mi to wszystko?". Zawsze tak mam... Śniadanie o 8, bo na 9 miał przyjechać Pan Andrzej. Znaczy Andrzej z Cieplic, który dostał od Trójki zaproszenie na koncert i zaoferował mi podwózkę. Przyjechał o 9. Zapytał: przez Niemcy, czy po naszej stronie. Przez Niemcy!
(Dalej…)
Tall Ships Races w Szczecinie. I ja tam byłem. Hej, żeglujże, żeglarzu! Tak, pomyślałem o dalekich podróżach, ale zaraz mijało mi, bo mam chorobę morską. Ale oglądać i marzyć zawsze warto. W zasadzie pojechałem ze Szklarskiej do Szczecina na koncert Kari Bremnes, ale o tym następnym razem. Było czarownie, niezwykle, niesamowicie, odświętnie, pięknie. Na dwie godziny przeniosłem się w inny świat i to mi odpowiadało...
(Dalej…)
Czwartek 1 sierpnia 2013, godzina 18.18
Śnieżne Kotły widziane z dołu, to jest widok! O 9 rano byliśmy z Gienkiem przy wyciągu na Szrenicę. Naszym przewodnikiem był Michał Makowski z Karkonoskiego Parku Narodowego. Michał dwa lata temu biegł Maraton Karkonoski. Gienek codziennie gra w tenisa. Saunenka i basenik. No i ja. Ciasto z Warszawy. Oj, dostałem nauczkę, że trzeba by zadbać o kondycję. Przegonili mnie chłopaki po górach. Ze schroniska Pod Łabskim Szczytem do jeziorek, skąd te zjawiskowe widoki i powrót. To w sumie prawie 4 godziny. Cudowne... Ale bolał „cały człowiek”. A jak po takich wędrówkach smakuje proste jedzenie? Idę próbować...
(Dalej…)