Podróż w czasie...
Wspominać, wspominać jest bosko! Wpadł mi w ręce stary film ze zdjęciami. No to szast prast i już go mam na dysku. Nie wszystkie klatki przetrwały, ale to "prawda czasu, prawda ekranu". Tacy byliśmy... Bardzo śmieszne! Jak to już wcześniej ustaliliśmy nie bardzo lubię się oglądać na zdjęciach, ale te są po prostu zabawne. Nieprawdaż? No i ta niezwykła podróż. Jak za jeden uśmiech... Włochy 31 lat temu.
Jak ja marzyłem wtedy, w czasie studiów, żeby zobaczyć Włochy. Zachód… Ciągnęło mnie tam jak diabli! Do tego stopnia, że zdecydowałem się na wycieczkę rowerową. Ja na rowerze? Nie znałem wtedy jeszcze Henia, prawda? Udało się zdobyć miejsce na takim obozie. Nie było o to łatwo. Były inne czasy. Podróż pociągiem przez Wiedeń do Wenecji. Wenecja… Spełnienie marzeń. To nic, że czasem spaliśmy na dworcu kolejowym, albo „gdzieś po drodze”. Wszystko uchodziło, choć w pamiętniku często czytam: „znowu dziadujemy”. Kasy nie za dużo, a na dodatek kolega gdzieś zawieruszył czek podróżny na 800 tysięcy lirów. Prawie milion… Na szczęście po kilku dniach niebezpieczeństwo wcześniejszego powrotu minęło, czek się znalazł w Łodzi. Wenecja zrobiła na mnie niezwykłe wrażenie. A to był dopiero początek podróży. Trwała od 3 sierpnia do 4 września 1977 roku. Jedno z najbardziej niezwykłych doświadczeń w moim życiu. Pierwszy raz tak długo poza domem, poza Polską. Neapol, Monte Cassino, Capri (Lazurowa Grota), Sorrento. „Cuda, cuda ogłaszają”. Nie mogłem uwierzyć w to co widziałem. To był naprawdę inny świat. Na rowery wsiedliśmy 18 sierpnia. Już na obwodnicy Rzymu chciałem zrezygnować… A potem było już tylko pięknie. Nie pamiętam, że spaliśmy w namiotach, a każdej nocy były deszcze i burze. Komary i mrówki. Pamiętam tylko chwile najpiękniejsze. Smak jeżyn, orzechów laskowych, winogron, pomidorów, jabłek jedzonych po drodze. 120 kilometrów w jeden dzień? Nie było sprawy. W takich pięknych okolicznościach dźwigało się bez problemu. Wcześniej wiedziałem, że Rzym, że Wenecja, Florencja, Piza, ale odkryłem Sienę, Padwę, Bolonię, Asyż… I całe listy miejsc gdzieś między tymi znanymi z historii, geografii, filmów. No właśnie, mam w pamiętniku top 10 z Włoch. Nie będę go zmieniał, choć po latach pewnie by wyglądał inaczej… To jest to zestawienie:
1. Piazza San Marco – Venezia
2. Piazza dei Miracli, Duomo – Pisa
3. Capella Sisstina – Vaticano
4. Duomo – Siena
5. Uffizi, Piazza della Signora – Firenze
6. Colosseo – Roma
7. Piazza Maggiore – Bologna
8. Monte Cassino
9. Assisi
10. Duomo – Padova
I jeszcze poza konkurencją Capri, bo trudno porównać wyspę z zabytkami. Tak napisał…
A po drodze Viterbo, Civitavecchia, Tarquinia, Acquapendente, Forli, San Marino, Cassa, Ravenna, Rimini… Długo by wymieniać. W drodze powrotnej, w Wiedniu widziałem we wszystkich sklepach z płytami zdjęcia Elvisa Presleya. Nie wiedziałem, że odszedł 16 sierpnia. Tego dnia w Rzymie oglądałem „Quo Vadis”. A po powrocie napisałem mój top 15:
1. I Just Want To Be Your Everything – Andy Gibb
2. I’m In You – Peter Frampton
3. Easy – Commodores
4. On The Border – Al Stewart
5. I Feel Love – Donna Summer
6. Silver Lady – David Soul
7. One Stage Before – Al Stewart
8. You Make Loving Fun – Fleetwood Mac
9. Down Deep Inside – Donna Summer
10. Lord Grenville – Al Stewart
11. Nobody Does It Better - Carly Simon
12. Handy Man – James Taylor
13. Lonely Boy – Andrew Gold
14. Year Of The Cat – Al Stewart
15. Oxygene – Jean Michel Jarre
We Włoszech kupiłem sobie nowe jeansy i 4 płyty: Genesis „Wind & Wuthering”, ABBA „Arrival”, Peter Frampton „I’m In You” i… “Hotel California” Eagles. Wracałem do domu jak król!
Pozostałe wpisy
» Wyłącz i włącz... (2024-11-07, 19:54)
» Forever... (2024-11-05, 19:54)
» Zaduszki... (2024-11-02, 19:54)
» Cukierek albo... (2024-10-31, 19:54)
» Barwy jesieni... (2024-10-29, 19:54)
» Wiosna w Hobart... (2024-10-26, 19:54)
» Vancouver... (2024-10-24, 19:54)
» Barwy ziemi... (2024-10-22, 19:54)
» Sydney na kliszy... (2024-10-19, 19:54)
» Dwie wyspy... (2024-10-17, 19:54)