Wtorek...

Marek | Blog Marka | 2016-01-05, 19:54

Dzień dobry! Nie było mnie tu wczoraj, bo nie umiałem odmówić... dzieciem. A raczej "Radiu dzieciom". Audycja była na żywo. Sympatycznie, choć pewnie dzieci - słuchacze nie mieli pojęcia, kim jestem. Taka kolej rzeczy. Ale lubię wpaść raz na jakiś czas do "dużego radia", czyli gmachu przy Alei Niepodległości. Tam przecież zaczynała się moja wielka przygoda z wymarzonym radiem. "Studio Gama". Był rok 1979...




Na dwa dni w tygodniu jeździłem z Łodzi do Warszawy. Pociągiem z Dworca Fabrycznego. W Warszawie mieszkałem w akademiku „za parę złotych”. Prowadziłem Studio Gama, chyba we wtorki i środy? Czasem także „Nocne Studio Gama” (później była „Muzyka nocą”) albo coś w niedzielę. Brałem wszystko. Głodny radia. Pokoje redakcji muzycznej były w centrali radia i TV na Woronicza. Tam pisałem konspekt na maszynie. Dwoma palcami… To mi zostało do dziś. Około 12.30 biegłem na Malczewskiego róg Alei Niepodległości. Z koszykiem taśm. „Na skrzydłach pieśni”. A potem od 13 do 15 była magia radia. Nie zawsze Anioł przefrunął nad studiem, ale było OK. Dużo się uczyłem. Punktualności, rozmów z zaproszonym gościem, układania muzyki tak, żeby płynęło. Płynęło… Jedynka nie grała wtedy piosenek po angielsku, ale zawsze można było przemycić „Love’s Theme” Love Unlimited Orchestra albo co s w podobie… Mam z tamtych lat szkoły radia na żywo same dobre wspomnienia. Na dodatek w Kaprysie, restauracji telewizyjnej na Woronicza zawsze mogłem zjeść na śniadanie bułkę z szynką i ogórkiem konserwowym, wypić herbatę z cytryną. Jak to smakowało! Był rok 1979. W sklepach było mało szynki… Choć z Delikatesów na Marszałkowskiej przywoziłem do Łodzi blaszane puszki z herbatą. Dla każdego, kto zamówił. Takie były czasy… A po audycji mogłem pojechać na Starówkę. Połazić i poczuć stolicę. Byłem w raju. I marzyłem… Bałem się marzyć o Trójce, bo była hermetyczna i nie czekała na kogoś takiego, jak ja. Cieszyłem się z tego, co mam. Po dwóch intensywnych dniach wracałem co łódzkiej codzienności, którą też bardzo lubiłem. Wynajmowałem małe mieszkanko. Znaczy było spore, ale ja korzystałem tylko z kuchni i jednego pokoju. O kuchnia, jak było fajnie! Nie miałem prawie nic… Teraz mam za dużo. Moje postanowienie na 2016 rok? No tak, częściej grać Presleya, ale to w radiu. W domu – codziennie wyrzucać coś z „przydasi (przydasiów)”. Na razie mi się udaje! I będę się nadal starał. Płyt na razie nie wyrzucam. Wynoszę je na Myśliwiecką. Tam zawsze da się je „oddać w dobre ręce”. To samo z książkami. Uwalniam i już!
Muzyka na dziś: sałatka francusko włoska. Tak wyszło. Pascal Obispo zapowiada nowy album! „Un Billet De Femme” pojawi się w sklepach 5 lutego! 8 stycznia PanPascal będzie miał zmianę kodu na 5 z przodu. Tego dnia urodziny obchodzą także David Bowie i Kenny Loggins. Co ja zagram w czwartkowej Tonacji? Ale płyta Pascala na dziś to „Welcome To The Magic World Of Captain Samurai Flower” (2009). Dorzucam do tego “Facciamo Finta Che Sia Vero” Adriano Celentano (2011). Też pięknie!
No to wino na dziś też z Włoch będzie… Degani, Valpolicella Ripasso 2012, Classico Superiore, Marano di Valpolicella, Italia. Świetne!
Zdjęcia: ciąg dalszy z Bruny Island. Pięć lat temu. I jeden dzień…

Wtorek...Wtorek...Wtorek...Wtorek...
Wtorek...Wtorek...Wtorek...Wtorek...
Wtorek...Wtorek...Wtorek...Wtorek...
Wtorek...Wtorek...Wtorek...Wtorek...
Wtorek...Wtorek...Wtorek...Wtorek...
Wtorek...Wtorek...Wtorek...Wtorek...
Wtorek...Wtorek...Wtorek...Wtorek...
Wtorek...Wtorek...Wtorek...Wtorek...
Wtorek...Wtorek...Wtorek...Wtorek...

Pozostałe wpisy
» Wyłącz i włącz... (2024-11-07, 19:54)
» Forever... (2024-11-05, 19:54)
» Zaduszki... (2024-11-02, 19:54)
» Cukierek albo... (2024-10-31, 19:54)
» Barwy jesieni... (2024-10-29, 19:54)
» Wiosna w Hobart... (2024-10-26, 19:54)
» Vancouver... (2024-10-24, 19:54)
» Barwy ziemi... (2024-10-22, 19:54)
» Sydney na kliszy... (2024-10-19, 19:54)
» Dwie wyspy... (2024-10-17, 19:54)
Marek Niedźwiecki RSS Feed

Ten blog to wyraz moich osobistych poglądów. MN