Lawenda...
Znaczy fioletki! Pirat w pewnym momencie powiedział: "tematem dzisiejszych zdjęć będą fioletowe roślinki". Miał rację. Fioletowy smutek nie na plaży... Bridestowe Lavender Estate założono w 1922 roku. W tak pięknym miejscu, że trudno w nie uwierzyć. Jakieś 60 kilometrów od Launceston w kierunku Świętej Heleny...
Wczesna pobudka. Wyjazd z Hobart około 9.30. 200 kilometrów do Launceston. Po drodze w odtwarzaczu Mikromusic, Macy Gray i Caro Emerald. W Launceston trochę nas pogubiło w mieście, ale mnie to nie przeszkadzało. Bo same miłe stamtąd wspomnienia. W Bridestowe byliśmy w sam raz na lunch. Po posiłku lepiej się chodzi. Kilka hektarów pól lawendy. Widok, jak z pocztówki. Z tym, że jeszcze ładniejszy. Lawenda pięknie pachnie. Ponoć także dobrze smakuje. Na przykład w lodach... Ale "cała nasza trójka" przeziębiona. Zwłaszcza Piracki. Za lody dziękujemy! Przynajmniej teraz. Za to spacer - bardzo proszę. Godzina, może trochę dłużej. Ile zrobiłem zdjęć? Znowu za dużo i dlatego dziś fotografie Guni i Pirata. Z setki łatwiej wybrać...
Lawenda piękna w słońcu i w cieniu. Zdjęcia? Proszę samemu ocenić.
Droga powrotna o godzinę krótsza. A8 do Launceston i dalej A1 do Hobart. W odtwarzaczu Perfect. Gunia jest fanką piosenki "Trzeba żyć". No i wielką fanką Grzesia Markowskiego...
Kolejny dzień za mną. Jutro ostatni w Hobart. Pojutrze lecę do Melbourne.
Pozostałe wpisy
» Stolica... (2023-05-30, 19:54)
» Canberra... (2023-05-27, 19:54)
» Wszystko będzie dobrze... (2023-05-25, 19:54)
» Pustynny groszek... (2023-05-23, 19:54)
» Karpniki... (2023-05-20, 19:54)
» Podróż sentymentalna... (2023-05-18, 19:54)
» Pizza z grzybami... (2023-05-16, 19:54)
» Schody... (2023-05-06, 19:54)
» Motyl... (2023-05-04, 19:54)
» Italiano... (2023-05-02, 19:54)