Czwartek...
Jeden dzień, a jaka różnica. Mam nowy telefon. Mam nowy komputer. Lubię tak wejść do sklepu i kupić. Bez oglądania różnych propozycji. Wiem co chcę mieć i to mam. To tyle na temat wczoraj. Dziś zacząłem świętować urodziny Carole King. Ładnie zagrało... Ciąg dalszy w sobotę. Zapraszam. Jutro Lista Trójki, polecam głosowanie. Chyba będziemy mieli jeszcze nowszy numer jeden. A za tydzień Trójka Górom w Szklarskiej Porębie...
Oby tylko pogoda dopisała. Ja zrobię stamtąd Tonację, Listę i Markomanię. Grubo... Ale może uda się także pochodzić zimowo? Zima trzyma. Ale chodzę, bo lubię. A 40 lat temu? Też była zima, ostrzejsza niż tegoroczna. Wróciłem właśnie do słuchania American Top 40. Zniknęła mi na jakiś czas, bo stacja American Forces Network nadająca dla amerykańskich żołnierzy stacjonujących w Europie zmieniła dzień nadawania tego programu. Z soboty na piątek, a właściwie z niedzieli na sobotę, bo lista pojawiała się o północy. Czasem 2, czasem 4 godziny. I nigdy nie wiedziałem ile będzie w tym tygodniu. Z wypiekami na twarzy czekałem na start. Jeśli zostały 22 przeboje, znaczy będą dwie godziny. Też dobrze... Nie było gdzie sprawdzić tego, kiedy audycja pojawia się na antenie. Był 1977 rok. Nie było googli. Prawie nie do uwierzenia? Przypadkiem włączyłem radio innego dnia. I jak tu nie wierzyć w przypadki? Efekty słuchania AT40 widać na mojej liście z wtedy.
Piątek 11 lutego 1977
1. New Kid In Town – Eagles
2. Lost Without Your Love – Bread
3. Every Man Must Have A Dream – Liverpool Express (muszę tego poszukać)
4. Year Of The Cat – Al Stewart
5. Winter Melody – Donna Summer
6. More Than A Feeling – Boston
7. Crazy Water – Elton John
8. Haitian Divorce – Steely Dan
9. Boogie Night – Heatwave
10. Pastime Paradise – Stevie Wonder
11. Don’t Believe A Word – Thin Lizzy
12. Living Thing – Electric Light Orchestra
13. When I Need You – Leo Sayer
14. Brick – Dazz
15. Chanson D’Amour – Manhattan Transfer
Dwa dni wcześniej w “Muzycznej Poczcie UKF” zamówiłem u Piotra Kaczkowskiego „I Get A Kick Out Of You” Gary’ego Shearstone’a. I chyba nie wiedziałem wtedy, że Gary był Australijczykiem.
Płyta na dziś: Sarah McKenzie „Paris In The Rain” (premiera w styczniu tego roku). Sarah ma 30 lat i cztery płyty na koncie. Studiowała w Perth. Śpiewa i pisze jazz. Pięknie. Sięga po klasykę jazzu amerykańskiego, ale chyba najbardziej przekonująca i prawdziwa jest we własnych utworach. Takich jak „Paris In The Rain”. Może to pierwsza propozycja na Smooth Jazz Cafe 17?
Wino na dziś: Hans Stockhausen Three Kings Show Reserve Barossa 2012 Shiraz, South Australia. Ostatnia butelka z zapasów prosto z Australii...
Zdjęcia na dziś: Melbourne trochę inaczej. 2 listopada 2016.
PS: Anna Maria Jopek dziś na koncercie w Zduńskiej Woli. Dwanaście kilometrów od Szadku. Mój pierwszy w życiu koncert przeżyłem właśnie w Zduńskiej Woli. To był koncert Haliny Frąckowiak i Grupy ABC. Wypieki na policzkach mam do dziś. A może to od robienia kroków na mrozie?
Pozostałe wpisy
» Bonifacio... (2024-10-10, 19:54)
» Girolata... (2024-10-08, 19:54)
» Scandola... (2024-10-05, 19:54)
» Licciola, czyli gdzieś między... (2024-10-03, 19:54)
» Zaczęli grzać... (2024-10-01, 19:54)
» Plaża... (2024-09-28, 19:54)
» Zachodu jest warte... (2024-09-26, 19:54)
» Korsyka... (2024-09-24, 19:54)
» Śnieżka w śniegu... (2024-09-14, 19:54)
» Jesien w Chicago... (2024-09-12, 19:54)