13 grudnia 26 lat później

Marek | Blog Marka | 2007-12-13, 17:21

Dziś jest czwartek, wtedy to była niedziela. Stan wojenny. Nikt chyba wcześniej nie zastanawiał się co to znaczy. Stan wojenny. Jaka wojna? Dla mnie to był koniec starego świata. Miałem 27 lat. Pracowałem w Łódzkiej Rozgłośni, miałem szansę na Warszawę. Wszystko wyglądało jakoś naprawdę pozytywnie. Tak to pamiętam. Aż przyszedł 13 grudnia...

Tato przyszedł z kościoła i powiedział, że ogłoszono stan wojenny w kraju. Włączyłem radio, był tylko szum. To samo w TV. Chyba tak było. Mogę wszystkiego nie pamiętać. Kilka godzin później telewizja pokazała słynne przemówienie Generała Wojciecha Jaruzelskiego. Powtarzano je w nieskończoność. Innych programów nie było. Nie wiedziałem, co mam robić. Autobus do Łodzi nie kursował, telefon nie działał. Przymusowe ferie zimowe. Tak było w moim małym mieście Szadek. Żadnych czołgów na ulicach. Czekanie... Na co? Nawet nie pamiętam, jak długo to trwało. Nic nie mogłem zrobić. Czytałem książki. Nareszcie miałem na to czas. Czas... Jak dobrze, że człowiek pamięta i jak dobrze, że zapomina. Ja chyba jednak więcej zapominam. Ostatnio ciągle ktoś mnie prosi o wspomnienia z tamtych lat. Staram się, ale nie mam takiej dobrej pamięci, jak jeden z moich dyrektorów z Trójki. Mówi, że go skrzywdziłem w sprawie zakazu grania Maanamu w 1984 roku. Sorry Sławek, na pewno było tak, jak Ty pamiętasz, byłeś wtedy w Londynie. Ja jednak jestem dużo, dużo starszy. Jeśli ktoś z czytelników tego tekstu nie wie o czym piszę, odsyłam do Gazety Wyborczej z poniedziałku, 10 grudnia. W Dużym Formacie jest moja rozmowa z Mikołajem Lizutem. Chciał ze mnie wyciągnąć jeszcze więcej, ale się nie dałem... I tak już zostanie. Może szybciej zapominamy to, czego pamiętać nie chcemy? Dokładnie miesiąc temu byłem w Zachodniej Australii. Było cudownie. Słońce, plaże, góry, ocean, wino... Zostało tylko wino i to dlatego, że Edziu tak wspaniale pakuje paczki do kraju. No i zdjęcia. Do dzisiejszego dziennika wybrałem przygarść pięknych obrazków zobaczonych głównie przez Gunię. Jak dobrze, że można powspominać jak było 26 lat temu i miesiąc temu. Piszę to słuchając przesyłki z Chicago. Nowe, świąteczne albumy Michaela W.Smitha, Daryla Halla i Johna Oatesa, Billy'ego Idola(???) i Jima Brickmanna. Będzie co grać w sobotę...

13 grudnia 26 lat później13 grudnia 26 lat później13 grudnia 26 lat później13 grudnia 26 lat później
13 grudnia 26 lat później13 grudnia 26 lat później13 grudnia 26 lat później13 grudnia 26 lat później
13 grudnia 26 lat później13 grudnia 26 lat później13 grudnia 26 lat później13 grudnia 26 lat później
13 grudnia 26 lat później13 grudnia 26 lat później13 grudnia 26 lat później13 grudnia 26 lat później
13 grudnia 26 lat później13 grudnia 26 lat później13 grudnia 26 lat później13 grudnia 26 lat później

Pozostałe wpisy
» Wyłącz i włącz... (2024-11-07, 19:54)
» Forever... (2024-11-05, 19:54)
» Zaduszki... (2024-11-02, 19:54)
» Cukierek albo... (2024-10-31, 19:54)
» Barwy jesieni... (2024-10-29, 19:54)
» Wiosna w Hobart... (2024-10-26, 19:54)
» Vancouver... (2024-10-24, 19:54)
» Barwy ziemi... (2024-10-22, 19:54)
» Sydney na kliszy... (2024-10-19, 19:54)
» Dwie wyspy... (2024-10-17, 19:54)
Marek Niedźwiecki RSS Feed

Ten blog to wyraz moich osobistych poglądów. MN